wtorek, 17 stycznia 2017

39. Tell Her You Love Her


Gdy weszłam do swojego pokoju czekał na mnie Harry. Nie spodziewałam się, że tu będzie, ale wiedziałam również, że nie odpuści mi tego co zrobiłam ostatniej nocy.

Już czekałam na kolejne kazanie, ale nie byłam zła, ponieważ gdzieś głęboko czułam, że mi się należało.

Rzuciłam płaszcz Nicka i plecak na krzesło, przygryzając wargę.

– Co ty sobie właściwie wyobrażasz? – spytał, zakładając ręce na piersi.

Odwróciłam od niego wzrok i zabrałam się za zdejmowanie zbyt wysokich szpilek, od których już wczoraj wieczorem spuchły mi stopy.

– Mów sobie co chcesz, ja i tak nic nie pamiętam – odpowiedziałam, udając głupią.

Minęłam go, idąc do łazienki. Widziałam jak powiódł wzrokiem po moim ciele. Nieświadomie oblizał wargi. Bardzo mnie to dowartościowało i poczułam jakiś drobny triumf.

Niestety, gdy weszłam do drugiego pomieszczenia zorientowałam się, że nie będę miała nic do ubrania, więc musiałam się wrócić i zmieszana nachylić obok chłopaka, żeby wyciągnąć spod poduszki  za dużą koszulkę, w której spałam.

Przygryzł wargę i odchylił się rozbawiony do tyłu, żeby zrobić mi więcej miejsca.

 

– Mówiłam ci, że nic nie pamiętam – powiedziałam, gdy wyszłam wycierając włosy w ręcznik, a on wciąż siedział w tym samym miejscu, tym razem przeglądając coś na swoim telefonie.

– O to właśnie chodzi, Ellie. Nie możesz działać zupełnie bezmyślnie – zaczął tłumaczyć.

– Mój były mówił, że jak się nie pamięta to się nie liczy i dostałam kilka razy dobrą lekcję. Nie tylko od niego – rzuciłam, żeby trochę go ukłuć, choć wiedziałam, że nie powinnam tego robić.

– Dlaczego to mówisz? – spytał marszcząc brwi.

– Nie jestem głupia, Harry – odpowiedziałam – i nie próbuj mi wmówić, że tobie też nigdy się nie zdarzyło.

– Oczywiście, że tak.

– Po o w ogóle tu przyjechałeś?! Masz dziewczynę i myślałam, że ustaliliśmy, że nic dla ciebie nie znaczę.

– Nawet tak nie myśl – podniósł lekko głos. Zaczęłam stąpać po cienkiej linie.

Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić.

– Wiesz, że ona i ja… To nie było nic poważnego… Martwiłem się.

Czyżbym usłyszała słowo klucz? „Było”?

– Przy autostradzie, jeszcze nie wymiotowałam – rzuciłam, żeby się bronić. To co robiłam było głupie. Miał rację, ale nie lubiłam, gdy ktoś mnie ganił. Szczególnie on i szczególnie, gdy wiedziałam, że mi się należy.

Zacisnął szczękę. Prosiłam się o kłopoty.

Złapał mnie za ramiona.

Jego ciepłe dłonie sprawiły, że przeszedł mnie dreszcz. Przeklęłam swoje ciało, ponieważ nie umknęło to jego uwadze.

– Ellie… Dlaczego mnie tak traktujesz? – spytał.

– Bo mieliśmy sobie o wszystkim mówić… Na boga! Powiedziałam ci nawet o Nicku, a ty za każdym razem z rozmysłem ukrywasz przede mną takie szczegóły, chociaż wiesz jak bardzo mnie to zaboli, gdy sama to odkryję.

– Jeśli będę ci o wszystkim mówił, też będę cię ranił.

– A w przeciwnym razie liczysz na to, że może się nie dowiem?! – znów czułam się oszukana. Ciekawe ile razy coś takiego uszło mu na sucho. Widziałam poczucie winy w jego oczach.

– Ellie… – złapał mnie za dłonie, ale wyswobodziłam je z jego uścisku.

– Poczułeś parcie i puszczasz się na prawo i lewo z innymi laskami. Po co jestem ci ja?! Po co w ogóle potrzebujesz kogoś takiego jak ja skoro inni cię zaspokajają równie dobrze, a ja ci nie starczam.

– Próbuję kogoś znaleźć – próbował się głupio bronić.

– Nie próbujesz nikogo znaleźć. Robisz co chcesz, bo myślisz, że jesteś uprzywilejowany, że ci wolno i każdy będzie wokół ciebie skakał. Myślę, że to zły pomysł, żeby spotykać się z gościem, który ma kogoś, albo „szuka” – tu pokazałam palcami cudzysłów – tylko wśród ściśle określonego kanonu.

– Jesteś o nie zazdrosna?! – zdziwił się, próbując przy okazji odbić piłeczkę, żeby przejąć kierunek naszej rozmowy.

– Fakt, nie wyglądam jak one, ale nie o to tu chodzi. Nie mam siły na to wszystko, Harry. Spotykaj się z kim chcesz, mam to gdzieś. Nie chcę, żebyś mnie więcej kontrolował, czy w ogóle rościł prawo do czegokolwiek. Nie podoba mi się to i nie masz do tego prawa.

– To nie to – powiedział cicho, podchodząc bliżej i wpatrując się w moje oczy. Uwięził mnie.

Nie mogłam się uwolnić od jego spojrzenia i odwrócić wzroku. Miałam wrażenie, że widzi moją duszę. Że otworzył mnie jak książkę i obawiałam się, że zaraz zacznie wyrywać z niej strony tylko po to, żeby je rozedrzeć na strzępy. Z jakiegoś powodu lubił to robić.

Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy, sama nie wiem czy dlatego, że wiedziałam o zbliżającym się nieuchronnym, gdy dowie się co do niego czuję, czy dlatego, że właśnie kazałam mu kolokwialnie rzecz ujmując spieprzać na drzewo. Na pewno przerażające było to, że niezależnie od powodu moich łez, niezbyt prawdopodobne byłoby, aby nasza relacja taka, czy inna wciąż funkcjonowała. To mógł być równie dobrze ostatni raz, gdy go widzę. Przecież nie chciał z nikim się wiązać. Wiele razy o tym mówił.

– Sama mówiłaś, że mamy być ze sobą szczerzy. Bądź ze mną szczera – wykorzystywał moje słowa sprzed kilku minut przeciwko mnie, widział w moich oczach toczącą się we wnętrzu mojej głowy batalię.

Nie miałam już i tak nic do stracenia.

– Poczułam do ciebie więcej niż powinnam, okej? – powiedziałam cicho, odrywając wzrok od jego oczu i podchodząc do okna, żeby nie musieć na niego patrzeć.

Odpowiedziała mi wyłącznie cisza.

Tego właśnie się spodziewałam i był to chyba najgorszy ze wszystkich scenariuszy, które kłębiły mi się w głowie.

Cisza.

Wolałabym już, żeby zaczął na mnie krzyczeć, żeby mnie wyśmiał, albo chociaż powiedział jak bardzo głupia i naiwna jestem.

Nic takiego jednak nie nastąpiło.

Nie miałam odwagi się odwrócić, a chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych. Lekko podskoczyłam na ten dźwięk.

Zakryłam dłońmi twarz, żeby zagłuszyć cichy szloch, który opuścił moje usta. Uderzyłam pięścią w ścianę, a potem zjechałam po niej na ziemię.

Nie miałam ani siły, ani chęci, żeby się podnieść. Mogłam tak zostać już do końca. Moje nieco ułomne serce jak zwykle ulokowało uczucia nie tam gdzie powinno. Mogłabym być zupełnie szczęśliwa z Louisem, albo kimkolwiek innym, a ja wybrałam na obiekt swoich westchnień najprawdopodobniej najmniej stałego i najmniej przewidywalnego mężczyznę na kuli ziemskiej, albo i całym układzie słonecznym.

 

– Poczułam do ciebie więcej niż powinnam, okej? – powiedziała i podeszła do okna. Nie chciała się bezpośrednio ze mną konfrontować. Byłem dla niej totalnym dupkiem i nie dziwiłem jej się. Z jednej strony chciałem ją teraz wziąć w ramiona, powiedzieć, że będzie dobrze i żeby niczym się nie przejmowała. Z drugiej wiedziałem, że tak się nie stanie. Mój rozum wiedział lepiej, że powinienem chronić jej serce przed swoim, które zaraz je złamie.

Za każdym razem powątpiewałem w jej uczucia względem mnie, ale jednak gdzieś głęboko musiałem być świadom tego,  że lubi mnie bardziej niż powinna.

W końcu wszystko mi wybaczała i zawsze była przy mnie bez mrugnięcia okiem, czy kiwnięcia palcem.

Najgorsze jednak było, że sam zmusiłem ją do tego, żeby to przede mną przyznała, mimo że sam nie miałem dla niej gotowej odpowiedzi. Mogłem spodziewać się, że to odpowie.

Zanim zdążyłem dogonić swoje myśli, moje nogi biegły już schodami w dół, na zewnątrz.

– Fuck! – krzyknąłem w dłonie, lekko panikując.

Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Zależało mi na niej i chciałem być przy niej, ale nie chciałem jej więcej ranić, choć myślę, że teraz zrobiłem jedną z najgorszych rzeczy, które mogłem jej zrobić. Nie chcąc złamać jej serca paradoksalnie to zrobiłem. Obiecałem jej wiele rzeczy, których nie dotrzymałem, ale z jednej rzeczy wywiązywałem się zawsze i nawet ona nie zawsze była tego świadoma. Ellie bez względu na wszystko mogła na mnie liczyć. Zrobiłem naprawdę wiele rzeczy, żeby zapewnić jej względny spokój ze strony prasy i paparazzich, wyciszałem wiele afer i trzymałem rękę na pulsie. Często robiłem jej z tego powodu wyrzuty, gadałem o tym jakie konsekwencje mogą mieć jej czyny. Nawet teraz mogłem sobie wyobrazić jak przewraca oczami i mówi, że jestem przewrażliwiony, mimo że kilkanaście minut wcześniej dzwoniłem razem z moją agentką po redakcjach, proponując odpowiednie sumy za milczenie. Nie chciałem, żeby o tym wiedziała. Chciałem wyłącznie, żeby była bezpieczna. Zależało mi na niej. Potrzebowałem jej w swoim życiu. Jej radości i pogody ducha. Głupich żartów i ust na moim ciele. Pragnąłem ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nienawidziłem obrazu, który nawiedzał mnie na myśl, że mógłbym zostawić ją tam samą.

Wcisnąłem przycisk windy, żeby wrócić, ale nie przyjeżdżała, więc wbiegłem po schodach najszybciej jak mogłem, nie zważając na zadyszkę, która mnie złapała. Wtargnąłem z powrotem do mieszkania, zaskakując Noe, którą minąłem.

Wróciłem do jej pokoju. Leżała bezbronna na ziemi, zwinięta w kłębek. Rozerwało mi to serce. Sprawiłem jej ból. Odrzuciłem, gdy była najbardziej bezbronna.

Padłem przy niej na kolana.

– Odejdź – poprosiła ledwo słyszalnie.

– Ellie… – szepnąłem, podnosząc ją do siadu. Stawiała opór, ale finalnie to zrobiła. Nie chciała jednak na mnie spojrzeć. Nie winiłem jej za to. Zrobiłem przed chwilą świństwo. Jak w ogóle mogłem stąd wybiec?!

Dotknąłem jej podbródka i uniosłem jej twarz ku mojej.

Jej wzrok sprawił mi jeszcze większy ból. Miałem wrażenie, że nie był to już wyłącznie ból psychiczny, że mogłem zlokalizować jego centrum w klatce piersiowej.

– Mam nadzieję, że czujesz chociaż satysfakcję – powiedziała z goryczą, rozrywając mnie jeszcze bardziej. Jej stan mógłbym przyrównać do osoby, która się poddała. Jakby nie miała nic straconego.

– Nie, Ellie. Twój ból nie sprawia mi satysfakcji. – złapałem jej twarz w dłonie. Jej wzrok był przerażająco pusty. – Sprawia, że za każdym razem czuję się gorzej i bardziej siebie nienawidzę – wyznałem, ocierając jej łzy kciukami. Delikatnie musnąłem jej usta. Od razu odpowiedziała, przysuwając się bliżej mnie. Było to silniejsze od niej. Zawsze reagowaliśmy na swój dotyk bardziej niż powinniśmy.

Przycisnąłem ją do siebie, a ona zarzuciła mi ręce na szyi, zaplątując palce w moje włosy. Wstałem, podnosząc ją. Trzymałem jej tyłek, lekko go ściskając, gdy ona oplatała mnie nogami w pasie. Poprowadziłem ją do jej łóżka i pchnąłem na nie, ściągając przy okazji jej koszulkę.

Pogłębiałem pocałunek z nią, a potem zacząłem obcałowywać jej ciało, pieszcząc je od linii żuchwy do szyi, potem obojczyków, dekoltu, aż w końcu piersi. Oddawałem jej tym całego siebie. Celebrowałem jej ciało. Czciłem każdy najmniejszy fragment, który od niej otrzymywałem.

Po raz pierwszy robiłem wszystko tak powoli, delikatnie i subtelnie, ale chciałem pokazać jej, że nie jest mi obojętna. Chciałem pokazać jej, że zależy mi na niej. Nie wiedziałem jednak, czy jestem gotowy, żeby stawić czoła czemuś tak poważnemu. Bałem się konsekwencji. Wiele razy myślałem o niej, jako kobiecie, z którą się zestarzeje i która mogłaby nawet zostać matką moich dzieci.

Chciałem to jednak maksymalnie przeciągnąć w czasie. Ellie, nie była pierwszą kobietą, która pojawiła się w moim życiu, ale za każdym razem było dokładnie tak, jak mógłbym się tego spodziewać. Przez styl życia, który prowadzę zraniłem już zbyt wiele osób. Schemat powtarzał się przy dosłownie każdej z nich. Nie chciałem tego samego dla Ellie. Zasługiwała na dużo więcej niż mógłbym jej teraz zaoferować.

 

Harry poruszył się we mnie po raz ostatni. Moje ciało wygięło się w łuk i zadrżało, gdy on mnie wypełniał. Nasze ciała znały się tak dobrze, że potrafiły się do siebie za każdym razem dopasować i zsynchronizować. Uwielbialiśmy kończyć dochodząc w tym samym momencie. Harry położył swoją dużą dłoń na moich plecach, mocno mnie do siebie przyciskając i przewrócił nas na bok. Nie leżałam już pod nim. Mocno mnie przytulił, wtulając się w moje ciało. Położył, brodę na czubku mojej głowy.

Pokazał mi dzisiaj, że jestem dla niego kimś ważnym, że mu zależy. Czułam jednak z jego strony niezdecydowanie, którego nie potrafiłam pojąć. Wiedziałam również, że niezależnie od tego co pokazywał dziś całym sobą, nic się nie wyjaśniło. Wciąż byliśmy w zawieszeniu. Jednak jego deklaracja napawała mnie radością i pewnego rodzaju nadzieją. Miałam tylko nadzieję, że nie sparzę się po raz kolejny. Oddech Harry’ego się wyrównał. Zasnął, wciąż desperacko trzymając mnie w ramionach. Był zagubiony i przerażony i chciałam, żeby pozwolił mi się sobą zaopiekować.

 

Gdy się obudziłam, jego nie było już koło mnie. Przeciągnęłam się i poczułam przyjemne zakwasy. Nie zdziwiłam się, że zniknął. Byłam zaskoczona, że w ogóle u mnie się pojawił. Dochodził wieczór i wiedziałam, że ma za chwilę koncert.

 

Ellie,

wybacz, że nie ma mnie teraz przy Tobie, musiałem już jechać, żeby zdążyć na koncert. Nie chciałem Cię również budzić. Wiem, że musimy sobie jeszcze wiele wyjaśnić, ponieważ na dobrą sprawę nic nie ustaliliśmy. Proszę, daj mi trochę czasu.

Porozmawiamy, gdy wrócę do Londynu.

Harry x


Tę kartkę znalazłam obok siebie. Nie przekreślił nas. I niezależnie od tego jak bardzo głupie się to mogło wydawać, sprawiało mi to pewnego rodzaju radość.


Witajcie,

dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Spędziłam dzień z moim dobrym przyjacielem, dziś zamieszczam wam jego zdjęcie, które zrobiłam mu ostatnio Polaroidem Noelii. W najbliższym czasie mam szansę pojawić się razem z Alexą w kilku miejscach. Najszybciej pojawię się u Nicka w jego programie śniadaniowym, ale to nie będzie akurat mój debiut, bo dość często u niego bywam. Nastawcie więc swoje radio odbiorniki i nasłuchujcie już od szóstej londyńskiego czasu. Będzie ciekawie, ponieważ w programie najpierw pojawią się dziewczyny z Little Mix, a potem Ryan Gosling. Tak! ;) muszę uważać na swoje zachowanie ;) Ale oprócz tego czeka mnie kilka programów telewizyjnych – tak jak wspomniałam – z Alexą. Jestem trochę przerażona, ale mam nadzieję, że będzie dobrze!

Buziaki!

Wasza Ellie x

1 komentarz:

  1. Życzę weny i zapraszam do siebie
    http://mine-hs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń