środa, 4 stycznia 2017

38. Fire Under Water


– Ellie – usłyszałam za sobą, gdy wyszłam z mojego pokoju, gdy upewniłam się, że nic w nim już nie ma. Moja walizka była u Louisa. Samolot miałam dopiero za pięć godzin, pokój musiałam już oddać.

Odwróciłam się. Podszedł do mnie Harry, zaciskając szczękę.

– Coś się stało? – spytałam go, a później poczułam się jak na filmie, bo złapał mnie za ramiona i przycisnął do zimnej ściany korytarza.

Zaczął miażdżyć moje usta swoimi. Byłam całkiem zdezorientowana. Ciepło ust podziałało na mnie szybciej niż zdążyłam pomyśleć. Ciało automatycznie odpowiedziało na jego dotyk. Nie trwało to jednak długo. Może ułamek sekundy, gdy zaczęłam go odpychać, odwracając twarz.

– Ellie… Już nie mogę wytrzymać, pozwól mi… – wyszeptał błagalnie.

– Harry, puść mnie – jęknęłam.

– Proszę… Ellie…

– Nie. Harry, to ja cię proszę. Puść – powtórzyłam, a on zrobił krok w tył. Był mocno zaskoczony. Zdziwienie malowało się na jego twarzy. Nie spodziewał się, że to zrobię. Może Louis miał rację? Harry był przekonany, że nie powiem mu nie.

– Wydaje mi się, że masz teraz od tego kogoś innego.

– O co ci chodzi?! – spytał.

– O co mi chodzi? – Zrobiłam wielkie oczy. – Harry… Myślałam, że spotykasz się z Lolą.

– Rozumiem, że możesz czuć się zraniona…

– Nie – przerwałam mu. – Nie jestem zraniona. Jestem wściekła i… - podniosłam ręce mniej więcej na wysokość mojej twarzy, zacisnęłam je w pięści i ponownie opuściłam – i nie mogę zrozumieć. Po raz kolejny… Ci zaufałam, a ty mnie zawiodłeś… Pokręciłam głową z rezygnacją.

Nie krzyczałam, nie robiłam scen. Po prostu mówiłam mu to co myślę, patrząc w oczy.

– Gdy przeprosiłeś mnie za to co było poprzednio z Miriam… Wybaczyłam.

– Wybaczyłaś?! – Podniósł brwi.

– Tak, że to przede mną ukryłeś, gdy obiecałeś, że będziemy sobie takie rzeczy mówić. Walnąłeś mowę o tym, że ciężko ci się zmienić, że bardzo się starasz i tak dalej… A ja głupia się na to nabrałam…

– Mówiłem prawdę – powiedział cicho, również spuszczając z tonu.

– I dlatego zrobiłeś to po raz kolejny. Dobrze, że chociaż mnie o niej uprzedzili, to nie zrobiłam z siebie po raz kolejny idiotki.

– Nie wiedziałem jak ci o tym powiedzieć. Chciałem cię zobaczyć, a bałem się, że jak się dowiesz to nie przyjedziesz.

– Nie wiedziałeś… – powtórzyłam cicho, odwracając wzrok, ponieważ dostrzegłam, że to co mu mówię sprawia mu ból. Że się odkrywa, że jeśli nie wezmę się w garść, to znów go przygarnę i zatoczę koło. Nie kopie się leżącego, ale nie mogłam zapomnieć o tym, co mi zrobił i jak już wielokrotnie sprawiał, że się czułam. Sprawiał mi ból psychiczny. Za każdym razem czułam się jakby ktoś łamał mi serce i rozbijał na kawałki, żeby następnie wyrwać je z mojej piersi. – To za dużo – powiedziałam kręcąc głową. – Mam tego dosyć…

Ruszyłam w kierunku pokoju Louisa.

– Ellie… Proszę – powiedział błagalnym tonem, próbując złapać moją dłoń. Zabrałam ją i pokręciłam głową, wchodząc do pokoju Lou i zamykając mu drzwi przed nosem.

Spojrzałam na Louisa, który siedział na łóżku. Był zaskoczony moją postawą i tym co malowało się na mojej twarzy.

– Ellie – krzyknął zza drzwi Harry, uderzając w drzwi.

Po minucie ponowił działanie, aż zaczął w nie walić.

Louis wstał. Próbowałam go zatrzymać, ale teraz to on zabrał swoją rękę i wyszedł do bruneta. Słyszałam jak tylko podniesionym głosem się ze sobą kłócą.

Gdy wrócił do pokoju od razu do niego podbiegłam.

– Louis, co się działo?

– Powiedziałem mu w końcu, że jak nie odpuści to go uderzę. Chyba zauważył, że nie żartuję, bo odpuścił.

– Lou!

– Tylko go teraz nie broń.

 

Gdy wróciłam koło południa do mieszkania w Londynie byłam padnięta i wściekła. Od razu położyłam się spać i zbudziłam się koło osiemnastej, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej, bo straciłam cały dzień.

Moją nadzieją okazała się Noelia, która miała odwagę wychylić się przez drzwi mojego pokoju i zaproponować mi imprezę w klubie, a ponieważ nic oprócz spania mi nie pozostało to się zgodziłam.

Korzystając z ładnej pogody postanowiłam ubrać się seksownie, drogo i kobieco, żeby poczuć się lepiej. Założyłam więc biały krótki top z falbanką z odsłoniętymi ramionami i brzuchem od Alexandra McQueena, skórzaną bordową ołówkową spódnicę od Malene Birger oraz wysokie czarne obcasy i plecak z ćwiekami od Valentino.

– Brałabym, gdybyś nie była jak siostra – zaśmiała się Noe, gdy mnie zobaczyła.

Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.

– Nie wiem, czy kogoś przez ciebie wyrwę.

 

Udało jej się. A ja zostałam sama przy barze, a gdy tak się stało niemalże w mgnieniu oka obok mnie pojawił się jakiś mężczyzna, próbował wyrwać mnie na denne teksty. Nie potrafiłam go zbyć.

– Koleżanka jest z nami – usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i uśmiech wrócił na moje usta, ponieważ w porę przybyły Rita oraz Cara.

Dałam im buziaka na przywitanie.

– Dobrze, że do nas napisałaś – powiedziała Cara, zmierzając w kierunku wyjścia – nic tu po nas, a my właśnie wybieramy się do Mahiki.

– Do Mahiki?! – zdziwiłam się. Był to drogi klub, utrzymany w hawajskich klimatach. Robił wrażenie, ale przez wielu był uważany za przereklamowany.

– Tak. Jest tam kilka osób.

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam za nimi prosto do taksówki, która wywiozła nas pod docelowy klub.

 

– Cześć, Matty! – powiedziałam podchodząc do niego i dając mu buziaka.

– Cześć, mała – odpowiedział, tuląc mnie do siebie – Chcesz zapalić zioło? – spytał bez ogródek, a ja bez zawahania się zgodziłam.

Chwilę później w bardzo dobrym nastroju siedziałam przy stoliku objęta jego ramieniem, razem z Ritą, Alexą, Carą, Markiem Ronsonem i Robbiem Williamsem, czego nie potrafiłam pojąć.

Dzisiaj dążyłam do samozniszczenia. Byłam tak pijana, że nie miałam szansy pamiętać tego co robię, ale z jakiegoś powodu nie potrafiłam sobie odmówić wódki, ani szampana, innego alkoholu.

 

Obudziłam się w nieznanym sobie łóżku. Otworzyłam oczy. Pokój był dość nowoczesny, utrzymany w jasnych, ciepłych barwach. Spojrzałam w lewo i dostrzegłam Nicka, który spał z lekko uchylonymi ustami.

– Fuck, fuck, fuck – powiedziałam cicho, zaczynając panikę, ponieważ pod kołdrą nie miałam nic na sobie. – Nick – jęknęłam i zaczęłam nim potrząsać, dopóki nie otworzył oczu.

– Jeeeezu.... – przeciągnął – co się dzieje?! – Przejechał dłońmi po twarzy.

– Nick, czy my…

– Czy my co?!

– Czy my… no wiesz… ten… – „wyjaśniłam”, patrząc znacząco w jego kierunku.

Odpowiedział mi jego głośny śmiech.

– Nick! – upomniałam go.

– Sorki, to zabawne – powiedział, walcząc z rozbawieniem. – Nie, Ellie… Tym razem nie.

– Czyli pamiętasz, że wtedy…

– Tak, kochanie, pamiętam.

– To dlaczego?!

– Bo bardzo bawiło mnie to, jak jest to dla ciebie niezręczne.

– O, no to super. Prawdziwy przyjaciel.

– Po tym chyba właśnie się go poznaje, bo potrafi sobie z ciebie żartować, a ty i tak go kochasz – dodał, wciąż się uśmiechając.

– Chyba muszę to przemyśleć – udałam obrażoną, ale chwilę później sama szeroko się uśmiechnęłam.

– Serio, tym razem nic nie było, aczkolwiek całkiem nieźle bawiłaś się z Mattem Healym.

– Serio?! – podniosłam brwi w zdziwieniu.

– Pamiętasz w ogóle, że był z nami w klubie?

– Ty też tam byłeś?! O matko…

– To co pamiętasz jako ostatnie?

– Jak waliłam wódkę z Robbiem Williamsem. Pamiętam Matty’ego. Siedziałam obok niego.

– No to… Dziewczyno… Przed tobą długa noc jeszcze.

– W ogóle… Dlaczego jestem goła? – spytałam odkrywając się. Nick widział mnie już nago tyle razy, że z jakiegoś powodu nie czułam się przy nim skrępowana.

– Leć po popcorn – zaśmiał się. – Jak siedzieliście i piliście, dołączyłem do was z Pixie i Kelly. Z Healym poleciałaś w ślinę, a potem zniknęliście na jakąś godzinę, ale spoko, też był tak narąbany, że raczej nic się nie wydarzyło.

– Też był tak narąbany… - zacytowałam. – Dzięki.

– Do usług. No i później moja droga pojechaliśmy do Kelly razem z Alexą i Pixie, Matty’ego zgarnął George i Samuel. Siedzieliśmy w salonie i nagle zaczęłaś z dziewczynami polemizować co do sensu wianków festiwalowych.

– No to świetny temat… – rzuciłam, co rozbawiło Nicka.

– Mówiłaś, że nienawidzisz tej mody, bo większość tych wianków jest tandetna i lepiej zrobić sobie prawdziwe, no i finał był taki, że z cotygodniowych wiązanek Kelly robiłyście wianki. – Dla potwierdzenia sięgnął za łóżko i wyciągnął całkiem ładny, naturalnie wyglądający wianek zrobiony niczym z polnych kwiatów.

– Chodziłaś potem w tym wianku, a jak przyszliśmy tutaj, to wydawałaś się być nieco otrzeźwiona, więc pozwoliłem sobie na jeszcze jednego skręta. Potem się rozebrałaś i udawałaś leśną wróżkę. Zrobiłem ci kilka zdjęć Polaroidem, ale pokażę ci je jak to wszystko przyswoisz, bo są naprawdę niezłe i nie chcę , żebyś je w afekcie zniszczyła.

– Nie dobierałam się do ciebie, prawda?

Uśmiechnął się.

– Nieee… Nie może być już gorzej… – stwierdziłam, podciągając nogi pod brodę i chowając między kolanami twarz.

– Nie dobierałaś się jakoś szczególnie. Nie bardziej niż inni po alkoholu. Byłaś bardzo przytulaśna – wyjaśnił. – Ale może być gorzej, bo napisałaś do Harry’ego.

– Co?! – krzyknęłam. – Dlaczego mnie nie powstrzymałeś?!

– Bo się nie dałaś. Byłaś niezmordowana…

Sięgnęłam po telefon.

 

Naprawdę masz mnie gdzieś,
bo w ogóle się nie odzywasz :(

 

Nie odzywam się, bo mi
zabroniłaś…

 

Powinieneś wiedzieć lepiej jak
się zachować.

 

Brak jakiejkolwiek innej wiadomości.

Niedobrze…

– No a potem do ciebie zadzwonił.

Bardzo niedobrze?

– Zapytał czego oczekujesz, a ty zaczęłaś się plątać w zeznaniach i zapytał z kim jesteś, więc mnie wsypałaś. Był mocno wkurzony, że aż tak się nawaliłaś i  zaczął mnie wypytywać co się dzieje, powiedział, że mieliście drobne nieporozumienie.

– Nazwał to drobnym nieporozumieniem?! – spytałam, bo podniosło mi się ciśnienie.

– Nie. Powiedział, że się pokłóciliście i nie ma nic na swoją obronę i jeśli będziesz chciała to powiesz mi o co chodzi. Potem poprosił cię znów do telefonu, też zaczął cię wypytywać o to co robiłaś, a ty byłaś kochana i urocza i zaczął sobie z ciebie żartować. Nawet trochę flirtowaliście.

– Nick, jestem z nim pokłócona! Jak mogłeś pozwolić mi na flirtowanie z nim?!

– Spoko. Nie ma za co. Możesz udawać, że nie pamiętasz. Nie zaskoczysz go.

Westchnęłam i zaczęłam zbierać swoje porozrzucane rzeczy.

– Kelly pojechała do rodziców, jesteśmy sami – wyjaśnił.

– Ach, więc jesteśmy u Kelly… – zaskoczyłam, a on się zaśmiał.

 

Cześć! Ostatnia impreza była dość intensywna… Uważajcie z piciem, dzisiaj post oszczędny, ponieważ muszę trochę odespać ;)

Nigdy nie pijcie tyle, żeby potem nie pamiętać ;)

Wasza Ellie xx


Dziękuję za komentarze :*
Zgodnie z obietnicą rozdział! :)

1 komentarz:

  1. Czytam Twój blog od dłuższego czasu :) pierwszy raz zdecydowałam się pozostawić tutaj komentarz. Blog fantastyczny za każdym razem czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Jest to jedno z moich ulubionych opowiadań. Rozdział jest genialny czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń