środa, 16 listopada 2016

34. A.M.

One Direction - A.M.

Od razu na wstępie chciałam przeprosić, że rozdział dość krótki, ale jakoś źle to rozplanowałam i nie chciałam na siłę przedłużać, szczególnie, że kolejny to kontynuacja :)

A ponieważ to kontynuacja tego rozdziału to kolejny post pojawi się za tydzień :)

***

Przyjechałam na O2 Arenę koło godziny dziesiątej. Chłopaki byli już na miejscu od kilku godzin, czas jednak spędzali jak na razie w busach. Siedziałam w pokoju Lottie i Louise, pomagając im w rozkładaniu sprzętu do makijażu i układania włosów.

– Mogę cię pomalować? – spytałam Lottie, która podeszła do tego nieco sceptycznie, ale finalnie się zgodziła i wydaje mi się, że była całkiem zadowolona z efektu końcowego.

Zadzwonił do  mnie Lou, który powiedział, żebym posiedziała chwilę z dziewczynami, a on zaraz do nas dołączy. W tym czasie Louise zaczęła robić mi warkoczyki, a Lottie robiła delikatny makijaż Lux, która błagała mamę chyba 15 minut. Przyszła do nas Caroline Watson z kawą i położyła się na kanapie.

– Wybaczcie, nie mam takiej u siebie – wyjaśniła. – A może mam… Sama nie wiem, wszystko jest zarzucone ubraniami chłopaków, ponieważ wczoraj nie mogli się zdecydować co chcą założyć i przyniosłam wszystko, co w nocy wyselekcjonowałam.

– Nie możecie ustalić, że jak się nie mogą zdecydować to ty im wybierasz? – spytałam.

– A potem będą mówić „nie założę tego, co to jest?!”, już to przerabiałam… Będę odsypiać jeśli nie macie nic przeciwko, jak przyjdą to i tak mnie obudzą – powiedziała, po czym zamknęła oczy.

– Oioioi! – krzyknął głośno Louis wchodząc do pokoju.

Wszyscy zerwali się, łącznie ze śpiącą Caroline.

– Ciii... – poprosiła Lou.

– Przepraszam – odpowiedział już cicho.

– Mam iść z tobą coś wybrać? – spytała go mulatka.

– Nie. Ellie mi pomoże, prawda Ell? – zwrócił się do mnie.

– Jasne – odpowiedziałam. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku.

– Co tam? – spytałam go.

– A, wszystko dobrze. Powoli znów przyzwyczajamy się do tempa, które tu panuje.

– Podjęliście już finalnie decyzję, że to ostatnia trasa?

– Tak… – przyznał.

– Trochę szkoda.

– Ale to naprawdę długa trasa. Najdłuższa ze wszystkich, które mieliśmy.

– I cała wyprzedana. Naprawdę jestem bardzo ciekawa jak to jest stać przed taką ilością ludzi.

– Niesamowite uczucie. Początkowo trochę paraliżujące, ale z czasem zaczynasz rozumieć po co się to robi, że ludzie przychodzą tu dla ciebie, a nie przeciwko tobie, więc stres jest trochę mniejszy. Nie jest ci gorąco w tych spodniach? – spytał nagle Lou, przerywając naszą rozmowę.

Nie wiedziałam czemu za każdym razem, gdy zaczynamy rozmawiać o czymś głębszym on od razu się wycofywał. Mimo wszystko było w tym coś uroczego.

– Nie, nie jest. Są skórzane – wyjaśniłam. Miałam na sobie czarny sweter z wyciętymi ramionami i skórzane rurki.

– Harry’emu by się spodobały. To dlatego je założyłaś? – zaśmiał się.

– Nie, głupku. Założyłam je, ponieważ zwykłe czarne wyglądały jak kupa do tej torby.

– Złota paczka czipsów. Musiała być droga. Ile kosztowała? – spojrzałam na niego spode łba, ponieważ nabijał się z mojej złotej torebki od Anyi Hindmarch.

– Co mam założyć? – spytał, a ja zaczęłam przeglądać stertę ubrań leżących na kanapie.

Znalazłam mu ciemnoszarą koszulkę, która wyglądała na lekko spraną i poplamioną wybielaczem z nadrukiem OBEY, do tego podarte jeansy i gotowe. Lou raczej nie należał do osób odkrywczych pod względem mody. Trzymał się schematu, który mu pasował i również to lubiłam. Nie wyobrażałam sobie go w kolorowych koszulach, czy odjechanych butach.

Przewiesiłam rzeczy z Louisem na wieszak i powiesiliśmy je obok lustra z jego imieniem.

Do pokoju wszedł Harry i jakaś wysoka brunetka, trzymająca się jego rękawa.

– O Ellie, już jesteś? – zdziwił się, na co skinęłam lekko głową. – Dobrze cię widzieć.

– Nie wątpię. Ciebie również.

– Jakie masz plany na dzisiaj? – spytał, gdy reszta chłopaków się ze mną witała.

– Pójdę z Lou na lunch, a potem posiedzę pewnie z dziewczynami.

– Rozumiem… – odpowiedział.

– Gdzie Caroline? – spytał Liam.

– Dzisiaj Ell jest naszą stylistką, ponieważ Caroline śpi – poinformował ich Louis, za co lekko go szturchnęłam.

– Ale super! – podekscytował się Niall.

Był jak dziecko, ale bardzo go polubiłam. Zawsze potrafił rzucić jakimś żartem, lubił jeść – serio! – no i do tego był bardzo empatyczny.

Pomogłam im z wyborem ubrań, co faktycznie nie było takim prostym zadaniem i udałam się z Niallem i Louisem do wnętrza hali, żeby zobaczyć jak rozkładają scenę.

Siedzieliśmy na krzesełkach w jednym z sektorów jedząc sushi i popijając je colą.

Zapaliłam sobie papierosa, a Lou poszedł za moim przykładem.

– Niall, co myślisz, żeby na jednym z koncertów wziąć Ellie na scenę? – spytał go Louis.

Blondyn przełknął to co miał w ustach.

– Po co? – zdziwił się, a ja cicho się zaśmiałam.

– Bo chce zobaczyć jak to jest stać przed taką ilością ludzi.

– Ej, nie przeinaczaj moich słów, bo to brzmi jakbym się pchała na tę scenę.

– Och, zamknij się! – żachnął się, co wywołało śmiech tym razem Irlandczyka.

– Dla mnie okej, Liam też się zgodzi, ale trzeba urobić Harry’ego.

– Harry ją lubi, więc nie będzie problemu – stwierdził Lou.

 

Graliśmy w siatkę. Miriam pojechała do domu się przebrać, ale wolałbym, żeby nie wracała. Nie wiedziałem czemu obiecałem jej, że może nam tu towarzyszyć. Była stewardesą i miała zajebiste ciało, ale nic poza tym – jak wiele dziewczyn. Do tego sam wiedziałem, że nie powinna tu być ze względu na Ellie. Dopiero co się pogodziliśmy, a ona wystawiała moją cierpliwość na próbę. Byłem cholernie zazdrosny o nią i to, że tak dobrze bawiła się z Louisem i Niallem oraz Lottie, Lou i Caroline. Zraniłem ją tym, ale nie potrafiłem przeprosić, szczególnie, że usilnie od rana mnie unikała.

– Uśmiech! – usłyszałem jej głos za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Ell robi mi i Niallowi zdjęcie.

Uśmiechnęła się widząc efekt końcowy.

 

Siedziałem z nią teraz na dworze przed halą. Było w miarę ciepło, więc chcieliśmy skorzystać z wiosennego powietrza.

Widziałem jak jest jej przykro ze względu na Harry’ego, więc tym bardziej kręciłem się wokół niej, żeby o nim nie myślała.

– Na ostatni koncert zaprosiłem Brianę z Freddiem – powiedziałem.

– To super! Bardzo się za małym stęskniłam.

– Ostatnio coś o tobie mówił – przyznałem.

– Naprawdę? To super! -  odpowiedziała. Była podekscytowana tym faktem. Uwielbiała dzieci.

– Ostatnio też widziałem się też z Eleanor – dodałem, już mniej pewnie.

– I co?

– To było dziwne… Wszystko co między nami wtedy było powróciło. Spędziliśmy razem najlepsze godziny. Nie rozumiem czemu nie potrafi zaakceptować mojej sytuacji.

– To dla niej trudne. Byliście razem naprawdę długo. Rozstaliście się i chwilę później okazuje się, że będziesz miał dziecko z inną.

– Ucieszyła się, gdy jej o tym powiedziałem.

– Ucieszyła się, czy powiedziała, że się cieszy? – poprosiła o sprostowanie.

Nie odpowiedziałem jej, co przyjęła prawidłowo za odpowiedź twierdzącą.

– Tak myślałam.

– Dla ciebie Freddie nie był problemem.

– Nie, ale jej Freddie przypomina o myślę mroczniejszych miesiącach. Na pewno ciężko jej było z rozstaniem, a ta informacja była kolejnym ciosem. Szczególnie jeśli rozmawialiście o założeniu rodziny.

– Dlaczego zawsze masz rację?! – spytałem trochę oskarżycielsko, ale nie byłem na nią zły. Przetarłem twarz dłońmi. – Może powinienem spróbować z Brianą – rzuciłem nagle, a El zakrztusiła się piwem, które właśnie piła.

– Nie chcę, żeby Freddie był rozrywany na kontynenty. Muszę się przeprowadzić tam, gdzie nie mam nic, albo ja ściągnę ją tutaj, gdzie mam całe życie, ale wtedy to będzie równoznaczne z układaniem życia razem.

– Myślę, że powinieneś iść za głosem, który podpowiada ci serce. Zrobić to co uważasz, że będzie najlepsze dla Freda. Pamiętaj tylko, że nie zawsze związek z matką dziecka będzie najlepszym rozwiązaniem. Bo to, że z nią będziesz nie będzie równoznaczne z tym, że jesteś szczęśliwy, a jeśli nie będziecie w związku szczęśliwi to na pewno nie uszczęśliwicie tym Freddie’ego.

Spojrzałem jej w oczy. Miała w sobie tyle mądrości, że to było aż nieprawdopodobne.

Ściągnęła chustkę, a moim oczom ukazał się naszyjnik, który dostała ode mnie na urodziny. Cienki łańcuszek z zawieszką w kształcie małej gwiazdki z wygrawerowaną literą „E”. Długo myślałem co jej dać, żeby mylnie tego nie odebrała i cieszyłem się, że postawiłem właśnie na taki drobiazg, ponieważ wiem jak bardzo przytłoczona czuła się dostając od Harry’ego szpilki od Louboutina.

– W ogóle wszystko okej? Ostatnio pojawiło się w prasie kilka przykrych słów na twój temat.

Wzruszyła ramionami, ale wiedziałem, że ją to boli i negatywnie wpływa na jej samoocenę. Nasze fanki potrafiły być okrutne.

Raczej tego nie robię, ale zdecydowałem się przeczytać kilka komentarzy w internecie. Robiły z niej dziewczynę, która trzyma się z nami dla posagu. Poza tym co bardziej zazdrosne pisały, że Ellie jest wątpliwej urody – używając oczywiście dużo gorszych epitetów.

– Rozmawiał z tobą o nas? – spytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

– „Bo moje przygody były na jedną noc. Ty z Louisem spotykałaś się regularnie. Poza tym Louis też jest moim przyjacielem i źle się z tym wszystkim czuję.” – zacytowała go.

– Tak myślałem. Mnie też próbował umoralnić.

– Co chcesz robić po zakończeniu trasy? – spytała mnie, żeby zmienić temat zanim zrobi się niezręcznie.

 

Zanim Lou zdążył mi odpowiedzieć, z hali wyszedł Harry, wpadając na nas.

Oboje wybuchliśmy śmiechem ze względu na zbieg okoliczności. Harry spojrzał na nas z ciekawością, unosząc jedną wargę.

– Niall powiedział, że tu jesteście. Ellie, jedziesz po koncercie do Nicka?

– Tak – potwierdziłam.

– To zarezerwuję już dla naszej dwójki samochód, okej?

– Dwójki, czy trójki. Nie wiem czy powinni widzieć nas razem, skoro nastąpiły nowe okoliczności… – docięłam i gdy tylko wypowiedziałam te słowa zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam. Twarz Harry’ego zmieniła wyraz na całkowicie chłodny.

– W końcu jesteś przyjaciółką zespołu i Nicka. Nikt nie pomyślałby, że możemy być razem, pewnie widziałaś co nieco w internecie – odpowiedział i wrócił do środka trzaskając drzwiami.

Chciałam iść wygarnąć mu jakim jest skończonym chujem, ale Louis złapał mnie za nadgarstek, zanim sięgnęłam wejścia.

– Nie warto – szepnął, przyciągając mnie do siebie i tuląc.

– No nie wierzę. Znajdźcie sobie toaletę – usłyszałam znów głos zielonookiego chłopaka za plecami. – Czyli moje przypuszczenia…

– Nawet się nie waż – powiedział mu Louis.

– Co przypuszczałeś Harry?!

– Zdecyduj się dziewczyno czego chcesz!

– Słyszałem o tobie ostatnio wiele ciekawych plotek. Jedną z nich właśnie potwierdziłaś! – zarzucił. – Mówiłaś, że nie sypiasz z innymi i że nie robisz nic złego, a dziś cały dzień śliniłaś się do Nialla. Poszedł sobie, więc starczy ci Lou?!

– Spójrz na siebie! – krzyknęłam. – Jesteś jebanym hipokrytą! Zawsze mówiłeś, żebym nigdy nie kierowała się plotkami, a teraz oceniasz bezpodstawnie innych, samemu robiąc to co brzydzi cię u innych – wygarnęłam i weszłam do środka, żeby zniknąć. Nie chciałam na niego patrzeć. Miałam ochotę wrócić do domu. Obrałam kurs na toaletę. Nie miałam siły użerać się teraz z kimkolwiek, a na pewno nie chciałam okazywać swojej słabości Harry’emu.

Słyszałam jak Lou wchodzi do środka i krzyczy za mną.

 

Cześć!

Dzisiejszy dzień spędzam na Wembley z ekipą chłopaków.

Pogoda naprawdę dopisywała i dzięki temu zrobiłam to cudoooowne zdjęcie :D

Za sceną jest naprawdę dużo pracy i jestem niezwykle szczęśliwa, że mogłam to trochę śledzić i w tym wszystkim uczestniczyć.

Kończę, bo zaczyna robić się już drobne zamieszanie, zostały tylko trzy godziny do koncertu!


Wasza Ellie x


1 komentarz:

  1. Ulalal znowu między nimi zrobiło się gorąco, Harry tutaj wgl nie ma racji i nie powinien w tej sprawie zabierać głosu, skoro nie robi lepiej. A Ellie przecież z nimi się dobrze dogaduje tylko i tyle... Uwielbiam to zdjęcie bardzo bosz *____* czekam na następny rozdział!!! Miłego dnia/wieczoru xxx

    OdpowiedzUsuń