Od razu na wstępie chciałam przeprosić, że rozdział dość krótki, ale jakoś źle to rozplanowałam i nie chciałam na siłę przedłużać, szczególnie, że kolejny to kontynuacja :)
A ponieważ to kontynuacja tego rozdziału to kolejny post pojawi się za tydzień :)
***
Przyjechałam na O2 Arenę koło
godziny dziesiątej. Chłopaki byli już na miejscu od kilku godzin, czas jednak
spędzali jak na razie w busach. Siedziałam w pokoju Lottie i Louise, pomagając
im w rozkładaniu sprzętu do makijażu i układania włosów.
– Mogę cię pomalować? –
spytałam Lottie, która podeszła do tego nieco sceptycznie, ale finalnie się
zgodziła i wydaje mi się, że była całkiem zadowolona z efektu końcowego.
Zadzwonił do mnie Lou, który powiedział, żebym posiedziała
chwilę z dziewczynami, a on zaraz do nas dołączy. W tym czasie Louise zaczęła
robić mi warkoczyki, a Lottie robiła delikatny makijaż Lux, która błagała mamę
chyba 15 minut. Przyszła do nas Caroline Watson z kawą i położyła się na
kanapie.
– Wybaczcie, nie mam takiej u
siebie – wyjaśniła. – A może mam… Sama nie wiem, wszystko jest zarzucone
ubraniami chłopaków, ponieważ wczoraj nie mogli się zdecydować co chcą założyć
i przyniosłam wszystko, co w nocy wyselekcjonowałam.
– Nie możecie ustalić, że jak
się nie mogą zdecydować to ty im wybierasz? – spytałam.
– A potem będą mówić „nie
założę tego, co to jest?!”, już to przerabiałam… Będę odsypiać jeśli nie macie
nic przeciwko, jak przyjdą to i tak mnie obudzą – powiedziała, po czym zamknęła
oczy.
– Oioioi! – krzyknął głośno
Louis wchodząc do pokoju.
Wszyscy zerwali się, łącznie
ze śpiącą Caroline.
– Ciii... – poprosiła Lou.
– Przepraszam – odpowiedział
już cicho.
– Mam iść z tobą coś wybrać? –
spytała go mulatka.
– Nie. Ellie mi pomoże, prawda
Ell? – zwrócił się do mnie.
– Jasne – odpowiedziałam.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku.
– Co tam? – spytałam go.
– A, wszystko dobrze. Powoli
znów przyzwyczajamy się do tempa, które tu panuje.
– Podjęliście już finalnie
decyzję, że to ostatnia trasa?
– Tak… – przyznał.
– Trochę szkoda.
– Ale to naprawdę długa trasa.
Najdłuższa ze wszystkich, które mieliśmy.
– I cała wyprzedana. Naprawdę
jestem bardzo ciekawa jak to jest stać przed taką ilością ludzi.
– Niesamowite uczucie.
Początkowo trochę paraliżujące, ale z czasem zaczynasz rozumieć po co się to
robi, że ludzie przychodzą tu dla ciebie, a nie przeciwko tobie, więc stres
jest trochę mniejszy. Nie jest ci gorąco w tych spodniach? – spytał nagle Lou,
przerywając naszą rozmowę.
Nie wiedziałam czemu za każdym
razem, gdy zaczynamy rozmawiać o czymś głębszym on od razu się wycofywał. Mimo
wszystko było w tym coś uroczego.
– Nie, nie jest. Są skórzane –
wyjaśniłam. Miałam na sobie czarny sweter z wyciętymi ramionami i skórzane
rurki.
– Harry’emu by się spodobały.
To dlatego je założyłaś? – zaśmiał się.
– Nie, głupku. Założyłam je,
ponieważ zwykłe czarne wyglądały jak kupa do tej torby.
– Złota paczka czipsów.
Musiała być droga. Ile kosztowała? – spojrzałam na niego spode łba, ponieważ
nabijał się z mojej złotej torebki od Anyi Hindmarch.
– Co mam założyć? – spytał, a
ja zaczęłam przeglądać stertę ubrań leżących na kanapie.
Znalazłam mu ciemnoszarą
koszulkę, która wyglądała na lekko spraną i poplamioną wybielaczem z nadrukiem
OBEY, do tego podarte jeansy i gotowe. Lou raczej nie należał do osób
odkrywczych pod względem mody. Trzymał się schematu, który mu pasował i również
to lubiłam. Nie wyobrażałam sobie go w kolorowych koszulach, czy odjechanych
butach.
Przewiesiłam rzeczy z Louisem
na wieszak i powiesiliśmy je obok lustra z jego imieniem.
Do pokoju wszedł Harry i jakaś
wysoka brunetka, trzymająca się jego rękawa.
– O Ellie, już jesteś? –
zdziwił się, na co skinęłam lekko głową. – Dobrze cię widzieć.
– Nie wątpię. Ciebie również.
– Jakie masz plany na dzisiaj?
– spytał, gdy reszta chłopaków się ze mną witała.
– Pójdę z Lou na lunch, a
potem posiedzę pewnie z dziewczynami.
– Rozumiem… – odpowiedział.
– Gdzie Caroline? – spytał
Liam.
– Dzisiaj Ell jest naszą
stylistką, ponieważ Caroline śpi – poinformował ich Louis, za co lekko go
szturchnęłam.
– Ale super! – podekscytował
się Niall.
Był jak dziecko, ale bardzo go
polubiłam. Zawsze potrafił rzucić jakimś żartem, lubił jeść – serio! – no i do
tego był bardzo empatyczny.
Pomogłam im z wyborem ubrań,
co faktycznie nie było takim prostym zadaniem i udałam się z Niallem i Louisem
do wnętrza hali, żeby zobaczyć jak rozkładają scenę.
Siedzieliśmy na krzesełkach w
jednym z sektorów jedząc sushi i popijając je colą.
Zapaliłam sobie papierosa, a
Lou poszedł za moim przykładem.
– Niall, co myślisz, żeby na
jednym z koncertów wziąć Ellie na scenę? – spytał go Louis.
Blondyn przełknął to co miał w
ustach.
– Po co? – zdziwił się, a ja
cicho się zaśmiałam.
– Bo chce zobaczyć jak to jest
stać przed taką ilością ludzi.
– Ej, nie przeinaczaj moich
słów, bo to brzmi jakbym się pchała na tę scenę.
– Och, zamknij się! – żachnął
się, co wywołało śmiech tym razem Irlandczyka.
– Dla mnie okej, Liam też się
zgodzi, ale trzeba urobić Harry’ego.
– Harry ją lubi, więc nie
będzie problemu – stwierdził Lou.
Graliśmy w siatkę. Miriam
pojechała do domu się przebrać, ale wolałbym, żeby nie wracała. Nie wiedziałem
czemu obiecałem jej, że może nam tu towarzyszyć. Była stewardesą i miała
zajebiste ciało, ale nic poza tym – jak wiele dziewczyn. Do tego sam
wiedziałem, że nie powinna tu być ze względu na Ellie. Dopiero co się
pogodziliśmy, a ona wystawiała moją cierpliwość na próbę. Byłem cholernie
zazdrosny o nią i to, że tak dobrze bawiła się z Louisem i Niallem oraz Lottie,
Lou i Caroline. Zraniłem ją tym, ale nie potrafiłem przeprosić, szczególnie, że
usilnie od rana mnie unikała.
– Uśmiech! – usłyszałem jej
głos za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Ell robi mi i Niallowi
zdjęcie.
Uśmiechnęła się widząc efekt
końcowy.
Siedziałem z nią teraz na
dworze przed halą. Było w miarę ciepło, więc chcieliśmy skorzystać z wiosennego
powietrza.
Widziałem jak jest jej przykro
ze względu na Harry’ego, więc tym bardziej kręciłem się wokół niej, żeby o nim
nie myślała.
– Na ostatni koncert
zaprosiłem Brianę z Freddiem – powiedziałem.
– To super! Bardzo się za
małym stęskniłam.
– Ostatnio coś o tobie mówił –
przyznałem.
– Naprawdę? To super! - odpowiedziała. Była podekscytowana tym
faktem. Uwielbiała dzieci.
– Ostatnio też widziałem się
też z Eleanor – dodałem, już mniej pewnie.
– I co?
– To było dziwne… Wszystko co
między nami wtedy było powróciło. Spędziliśmy razem najlepsze godziny. Nie
rozumiem czemu nie potrafi zaakceptować mojej sytuacji.
– To dla niej trudne. Byliście
razem naprawdę długo. Rozstaliście się i chwilę później okazuje się, że
będziesz miał dziecko z inną.
– Ucieszyła się, gdy jej o tym
powiedziałem.
– Ucieszyła się, czy
powiedziała, że się cieszy? – poprosiła o sprostowanie.
Nie odpowiedziałem jej, co
przyjęła prawidłowo za odpowiedź twierdzącą.
– Tak myślałam.
– Dla ciebie Freddie nie był
problemem.
– Nie, ale jej Freddie
przypomina o myślę mroczniejszych miesiącach. Na pewno ciężko jej było z
rozstaniem, a ta informacja była kolejnym ciosem. Szczególnie jeśli
rozmawialiście o założeniu rodziny.
– Dlaczego zawsze masz rację?!
– spytałem trochę oskarżycielsko, ale nie byłem na nią zły. Przetarłem twarz
dłońmi. – Może powinienem spróbować z Brianą – rzuciłem nagle, a El zakrztusiła
się piwem, które właśnie piła.
– Nie chcę, żeby Freddie był
rozrywany na kontynenty. Muszę się przeprowadzić tam, gdzie nie mam nic, albo
ja ściągnę ją tutaj, gdzie mam całe życie, ale wtedy to będzie równoznaczne z
układaniem życia razem.
– Myślę, że powinieneś iść za
głosem, który podpowiada ci serce. Zrobić to co uważasz, że będzie najlepsze
dla Freda. Pamiętaj tylko, że nie zawsze związek z matką dziecka będzie
najlepszym rozwiązaniem. Bo to, że z nią będziesz nie będzie równoznaczne z
tym, że jesteś szczęśliwy, a jeśli nie będziecie w związku szczęśliwi to na
pewno nie uszczęśliwicie tym Freddie’ego.
Spojrzałem jej w oczy. Miała w
sobie tyle mądrości, że to było aż nieprawdopodobne.
Ściągnęła chustkę, a moim
oczom ukazał się naszyjnik, który dostała ode mnie na urodziny. Cienki
łańcuszek z zawieszką w kształcie małej gwiazdki z wygrawerowaną literą „E”.
Długo myślałem co jej dać, żeby mylnie tego nie odebrała i cieszyłem się, że
postawiłem właśnie na taki drobiazg, ponieważ wiem jak bardzo przytłoczona
czuła się dostając od Harry’ego szpilki od Louboutina.
– W ogóle wszystko okej?
Ostatnio pojawiło się w prasie kilka przykrych słów na twój temat.
Wzruszyła ramionami, ale
wiedziałem, że ją to boli i negatywnie wpływa na jej samoocenę. Nasze fanki
potrafiły być okrutne.
Raczej tego nie robię, ale
zdecydowałem się przeczytać kilka komentarzy w internecie. Robiły z niej
dziewczynę, która trzyma się z nami dla posagu. Poza tym co bardziej zazdrosne
pisały, że Ellie jest wątpliwej urody – używając oczywiście dużo gorszych
epitetów.
– Rozmawiał z tobą o nas? –
spytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
– „Bo moje przygody były na
jedną noc. Ty z Louisem spotykałaś się regularnie. Poza tym Louis też jest moim
przyjacielem i źle się z tym wszystkim czuję.” – zacytowała go.
– Tak myślałem. Mnie też
próbował umoralnić.
– Co chcesz robić po
zakończeniu trasy? – spytała mnie, żeby zmienić temat zanim zrobi się
niezręcznie.
Zanim Lou zdążył mi
odpowiedzieć, z hali wyszedł Harry, wpadając na nas.
Oboje wybuchliśmy śmiechem ze
względu na zbieg okoliczności. Harry spojrzał na nas z ciekawością, unosząc
jedną wargę.
– Niall powiedział, że tu
jesteście. Ellie, jedziesz po koncercie do Nicka?
– Tak – potwierdziłam.
– To zarezerwuję już dla
naszej dwójki samochód, okej?
– Dwójki, czy trójki. Nie wiem
czy powinni widzieć nas razem, skoro nastąpiły nowe okoliczności… – docięłam i
gdy tylko wypowiedziałam te słowa zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam. Twarz
Harry’ego zmieniła wyraz na całkowicie chłodny.
– W końcu jesteś przyjaciółką
zespołu i Nicka. Nikt nie pomyślałby, że możemy być razem, pewnie widziałaś co
nieco w internecie – odpowiedział i wrócił do środka trzaskając drzwiami.
Chciałam iść wygarnąć mu jakim
jest skończonym chujem, ale Louis złapał mnie za nadgarstek, zanim sięgnęłam
wejścia.
– Nie warto – szepnął,
przyciągając mnie do siebie i tuląc.
– No nie wierzę. Znajdźcie
sobie toaletę – usłyszałam znów głos zielonookiego chłopaka za plecami. – Czyli
moje przypuszczenia…
– Nawet się nie waż –
powiedział mu Louis.
– Co przypuszczałeś Harry?!
– Zdecyduj się dziewczyno
czego chcesz!
– Słyszałem o tobie ostatnio
wiele ciekawych plotek. Jedną z nich właśnie potwierdziłaś! – zarzucił. –
Mówiłaś, że nie sypiasz z innymi i że nie robisz nic złego, a dziś cały dzień
śliniłaś się do Nialla. Poszedł sobie, więc starczy ci Lou?!
– Spójrz na siebie! –
krzyknęłam. – Jesteś jebanym hipokrytą! Zawsze mówiłeś, żebym nigdy nie
kierowała się plotkami, a teraz oceniasz bezpodstawnie innych, samemu robiąc to
co brzydzi cię u innych – wygarnęłam i weszłam do środka, żeby zniknąć. Nie
chciałam na niego patrzeć. Miałam ochotę wrócić do domu. Obrałam kurs na
toaletę. Nie miałam siły użerać się teraz z kimkolwiek, a na pewno nie chciałam
okazywać swojej słabości Harry’emu.
Słyszałam jak Lou wchodzi do
środka i krzyczy za mną.
Cześć!
Dzisiejszy dzień spędzam na Wembley z ekipą
chłopaków.
Pogoda naprawdę dopisywała i dzięki temu zrobiłam to
cudoooowne zdjęcie :D
Za sceną jest naprawdę dużo pracy i jestem niezwykle
szczęśliwa, że mogłam to trochę śledzić i w tym wszystkim uczestniczyć.
Kończę, bo zaczyna robić się już drobne zamieszanie,
zostały tylko trzy godziny do koncertu!
Wasza Ellie x
Ulalal znowu między nimi zrobiło się gorąco, Harry tutaj wgl nie ma racji i nie powinien w tej sprawie zabierać głosu, skoro nie robi lepiej. A Ellie przecież z nimi się dobrze dogaduje tylko i tyle... Uwielbiam to zdjęcie bardzo bosz *____* czekam na następny rozdział!!! Miłego dnia/wieczoru xxx
OdpowiedzUsuń