sobota, 26 listopada 2016

35. This Town


Na początek przepraszam, że opóźniłam dodanie rozdziału. Niestety miałam tyle do zrobienia w domu, na uczelni i w pracy, że przez ostatni tydzień spałam po trzy godziny i w środę, gdy edytowałam (zawsze piszę w wordzie normalnie, tak jak pozwala word, a potem przerabiam, żeby miało w miarę poprawny szablon) poniższy rozdział zasnęłam i obudziłam się rano nawet nie wiedząc jak ja położyłam się spać. Dzisiaj w końcu udało mi się wszystko skończyć i dodaję nieco krótszy rozdział, jako że jest on kontynuacją poprzedniego rozdziału :)

Szli kilka kroków za mną, przekrzykując się i każąc się sobie nawzajem zamknąć i odpierdolić.

Super! Znienawidzą mnie jeszcze bardziej za to, że Harry i Lou przestali ze sobą znowu gadać.

– Damska – warknęłam, wskazując im palcem znak na jaskrawo pomarańczowych drzwiach.

Niestety w środku nie zastałam pożądanej przeze mnie prywatności.

Przy jednej z umywalek stała Helen, czyli nauczycielka śpiewu chłopaków, myjąc ręce.

Oparłam się o drugą umywalkę i spojrzałam w lustro, biorąc głęboki oddech.

– Ona tam weszła, ponieważ nie chciała nas widzieć – usłyszałyśmy podniesiony głos Lou zza drzwi, przez ten dźwięk zwróciłyśmy wzrok najpierw na drzwi, a potem na siebie.

– Muszę tam wejść – naciskał Harry.

– Niby po co?!

– Bo coś jej obiecałem.

– Wszystko okej? – spytała mnie stojąca wciąż przede mną blondynka w średnim wieku.

Pokiwałam głową.

– Oni są gorsi niż stare małżeństwo – powiedziałam.

– W końcu się przyzwyczaisz, że gdy są blisko siebie są strasznie nieznośni.

– Czemu? – spytałam z ciekawością. Wiedziałam, że mogę się od niej dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

– Myślę, że po prostu bardzo im na sobie zależy. A z tego co zauważyłam przez te lata Harry jest bardzo zaborczy względem przyjaciół i swoich kobiet. To taka jego rzecz. Myślę, że zraża tym do siebie wielu bliskich mu kiedyś ludzi i jeśli chce się przy nim być to trzeba być na sto procent niezależnie od tego co on mówi. Trzeba to zawsze dzielić przez trzy.

– On zawsze mówi nie to co powinien.

– Czuje się bardzo niepewny, mimo że tego nie pokazuje. A swoje niepewności przekuwa niestety w gorzkie słowa.

– Dlaczego?

– Bo naprawdę wiele razy został zraniony przez bliskich.  Pamiętam jak pokłócił się z Louisem. Są dla siebie jak bracia, a ze względu na to, że nie byli ze sobą szczerzy doszło do naprawdę dużego nieporozumienia. Nie rozmawiali ze sobą przez dwa lata.

Spojrzałam znów w jej oczy zaskoczona tą informacją.

– On jest naprawdę mocno zamknięty w sobie i wydaje mi się, że traktuje cię jako bardzo bliską osobę. Nie zrań go proszę…

– Jestem już zmęczona tym, że ciągle się o coś kłócimy.

– Bo wkurza go, że zawsze potrafisz dogadać się z kimś tak prostolinijnym jak Louis i że przychodzisz do niego, gdy Harry jest dla ciebie zbyt skomplikowany. On sobie zdaje sprawę z tego, że ma trudny charakter, a to że nie próbujesz pokonać przeciwności tylko uciekasz sprawia mu ból.

– Skąd ty tyle wiesz? – spytałam będąc w szoku. Właśnie dowiedziałam się najbardziej wartościowych rzeczy o chłopakach. Więcej niż mogłabym pomyśleć.

– Dorastali przy mnie. Widziałam wiele przyjaźni, miłości, kłótni i nawet bójek.

Uśmiechnęłam się do niej lekko i wyginając usta poczułam jak na moich policzkach ściągają się zaschnięte łzy, pokonywane przez nowe.

– Musi im na tobie naprawdę bardzo zależeć skoro ciągle stoją tu i się ze sobą spierają.

– No to znaleźli fajny obiekt… – zaśmiałam się nerwowo przez łzy. – Chciałabym… – zaczęłam, ale w tym momencie drzwi łazienki się otworzyły, a w nich pojawił się wysoki długowłosy chłopak.

– O, Helen! Cześć – powiedział.

– Cześć i pa – odpowiedziała wychodząc z pomieszczenia, zostawiając mnie na pastwę losu.

– Wyjdź, proszę – szepnęłam, odwracając się plecami do niego, znów nachylając się nad umywalką, aby nie zobaczył mojej twarzy. – Weszłam tu, ponieważ nie chciałam was widzieć – specjalnie zacytowałam Louisa, aby sobie poszedł, nawet jeśli się przez to na mnie obrazi.

Harry jednak podszedł bliżej. Czułam jego obecność i to dziwne uczucie na skórze, gdy był blisko mnie.

Złapał mnie za przedramiona i przytulił.

 

Odwróciłem ją i mocno do siebie przycisnąłem. Przyjęła mój dotyk, a ja z przyjemnością jej ciepło. Jej ciało zatrzęsło się od płaczu.

Przesunąłem się do ściany i osunąłem tak, żeby siedziała teraz zaplątana we mnie.

– Czujesz satysfakcję? – spytała cicho.

– Kochanie… Słońce… – szepnąłem do jej ucha. Zadrżała i schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułem jak wdycha mój zapach uspokajając powoli oddech. – Przepraszam. Wiesz, że nie chciałem.

Nic nie odpowiedziała.

– Uczę się. Naprawdę… Ellie. Naprawdę chciałbym się zmienić.

– To ja przepraszam… – powiedziała cicho. – Jak zwykle wszystko spowodowałam… Nie wiem po co to mówiłam – przyznała, pociągając nosem.

– Miałaś prawo być zła. Powinienem uprzedzić cię o Miriam. Pewnie byłaś przygotowana na coś innego.

– Nie, Harry to nie tak… – Chciała się tłumaczyć.

– W odwrotnej sytuacji też spodziewałbym się czegoś innego – wyznałem. Nie chciałem wyjść na zadufanego w sobie dupka. Po prostu za każdym razem, gdy się spotykaliśmy lubiliśmy ten czas wykorzystać. – To nic poważnego – poinformowałem, odgarniając jej włosy za ucho.  Musiałem się trochę wokół niej pokręcić, żeby zmienić kierunek różnych plotek. Tych o tobie i tych o moim znajomym.

Skinęła lekko głową ze zrozumieniem.

– Spotkałem się ostatnio kilka razy z moim dawnym znajomym, który jako pierwszy pokazał mipewne rzeczy i trochę odkrył moje – zawahałem się – preferencje? – wyszło jak pytanie. – No i czułem się paskudnie – ciągnąłem – również ze względu na ciebie.

Podniosła głowę i zobaczyłem jej duże, zapłakane, niebiesko-szare oczy.

– Tak naprawdę to pewnie nie byłabym taka obrażona, gdyby nie to, że ostatnio z kimś spałam.

– Z kim? – Ze zdziwienia zmarszczyłem brwi. – Nie z Louisem? – przestraszyłem się.

– Nie… – odpowiedziała obojętnie. Uśmiechnąłem się teraz lekko rozbawiony, żeby wyjawiła mi swój sekret. – No, w sumie to z Nickiem.

– Co?! – krzyknąłem totalnie zaskoczony. Nigdy bym się tego nie spodziewał. Moje oczy musiały wyglądać jak jednodolarowe monety. – Łoł… No to mnie rozwaliłaś. – Zacząłem się niekontrolowanie śmiać, gdy zaczęło to do mnie docierać. – Jak to się stało?!

– Standardowy schemat – wyznała. – Byliśmy na imprezie, pojechaliśmy do niego, byliśmy pijani, zaczęliśmy palić zioło i pić jeszcze więcej i no tak jakoś wyszło.

– A on co na to? – zapytałem ciekaw.

– No w sumie to nie wiem.

– Jak to?!

– Nie pamięta, albo bardzo dobrze udaje. Ja w sumie też mam dziury, ale wątpię, żeby dwa razy większy ode mnie mężczyzna miał mniejszą tolerancję na alkohol. Więc chyba jednak ta druga opcja.

– To się nazywa wyparciem, moja droga – zaśmiałem się. Zraniłem ją tym stwierdzeniem, bo jej wzrok wbił się we mnie, a jej pełne czerwone usta lekko ścisnęły. – Przecież wiesz, że to tylko żart. Ja osobiście nigdy nie chciałbym wyprzeć tego ze swojej świadomości, ale to po prostu zabawne. Jak było?

Wzruszyła ramionami.

– Normalnie – odpowiedziała. – Nic ci nie powiem, bo robisz sobie ze mnie żarty – dodała, widząc, że wyczekuję.

– Czy dałem ci kiedyś podstawy do braku zaufania?

Westchnęła.

– Sama nie wiem. Normalnie, tak jak powiedziałam. Nic nadzwyczaj wyszukanego. Był trochę niepewny, ale nie można mu się dziwić. Spisał się tak jak powinien. Tyle. Myślę, że żadne z nas nie pożąda siebie nawzajem.

– To po co…? – zacząłem, ale mi przerwała.

– Bo chyba oboje tego potrzebowaliśmy. W sensie bliskości z kimś. Wypytasz go jakoś dyskretnie, czy coś pamięta? Albo powiedz mu coś, żeby wyczuć jego reakcję.

– Chcesz wiedzieć?

– Wolałabym wiedzieć na czym stoję. On i tak wie, że ze sobą sypiamy, więc jak dobrze go podejdziesz to się dowiesz.

– Dobrze, Ellie.

– Nie lubię, gdy cię tak dotyka jak wtedy – powiedziała zupełnie szczerze. Zaskoczyła mnie tym i wyczuła moje zdziwienie. – Wygląda na to, że ja też bywam zazdrosna – dodała, wzruszając ramionami.

– Chyba podoba mi się ten fakt – odpowiedziałem z krzywym uśmiechem.

– Ona wróci, prawda?

– Tak. Wróci.

– Szkoda… – odpowiedziała, z lekkim błyskiem w oku.

– Ale będzie tylko dzisiaj.

– A potem? – spytała. Czy ona wszystko musiała wiedzieć?!

– Podziękuję za wspólnie spędzone dni. – odpowiedziałem, odgarniając jej włosy za ucho.

– Muszę się ogarnąć – powiedziała nagle.

– W jakim sensie? – Zmarszczyłem brwi.

– Poprawić makijaż, bo pewnie mi wszystko spłynęło.

– Aż tak źle nie jest. Poczekaj tu, poproszę Lou o jakiś zestaw rzeczy, które mogą ci się przydać.

– Dzięki, Harry – odpowiedziała, podnosząc się.

 

– Co ty znowu odpierdalasz, stary?! – spytał Louis, gdy wszedłem do pokoju Lou i Lottie.

– Już wszystko jest okej. Lou, dałabyś mi jakąś kosmetyczkę?

– Po co ci kosmetyczka?! – zdziwiła się.

– Dla Ellie. Rozmazała się.

– Co ty nie powiesz?! Jesteś strasznym idiotą – zauważył Lou.

Nie komentując jego słów wziąłem od Lou mały kuferek i wyszedłem dziękując jej skinieniem głowy.

 

Odprowadziłem go wzrokiem do wyjścia.

– Dlaczego ona zawsze mu wybacza? – spytałem retorycznie.

– O co znowu poszło? – Widzę, że Louise też pochodziła do tego z dystansem.

– Ona się wkurzyła, powiedziała że jej coś nie pasuje, więc on… – przerwałem i machnąłem ręką – szkoda gadać…

– Harry jest idiotą – powiedziała Lottie. No! Moja siostra! – Oni totalnie na siebie lecą, a on tego nie widzi.

– El nie jest lepsza. Podoba jej się Harry, ale nie potrafi zauważyć, że on też za nią szaleje – stwierdziłem.

– Powiem ci, Louis, że gdybym słyszała od kogoś to co Harry słyszy od niej i gdybym była stawiana przed takimi sytuacjami jak on ją stawia to też wcale nie byłabym taka pewna jego uczuć – wyjaśniła mi Louise. – Domyślam się, że Ellie była zazdrosna o Miriam.

– Tak, no ale widzisz jak on się zachowuje wobec Ellie, cały czas jej pilnuje, troszczy się, dzwoni, wypisuje i ma pod kontrolą jej bezpieczeństwo, mimo że ona sama o tym nie wie. Cały czas wyszukuje informacji o niej i blokuje te niepochlebne, choć to nie takie łatwe.

– My to wiemy, bo bardzo dobrze go znamy, on robi wszystko, żeby ona tego nie zauważyła. Z resztą sam jest pewien, że tego nie rozgryźliśmy. Harry nie chce, żebyśmy o tym wiedzieli. Nigdy nie potrafił dochować wierności, czy zostać przy kimś dłużej. On zawsze kontroluje a potem ucieka i myślę, że boi się do niej zbliżyć. Nie chce jej zranić.

– Ale cały czas to robi, a ona jak idiotka się w to daje pakować.

– On nie zdaje sobie sprawy z jej uczuć, bo pewnie boi się przed nim to przyznać. Z resztą nie dziwię się. Każdy wie jak Harry się zachowa.

– Niestety – odpowiedziałem Lou z westchnieniem.

 

Piszę do was po koncercie na Wembley. Chłopaki wciągnęli mnie dzisiaj na przerwie na siku na scenę, ponieważ wspomniałam kiedyś, że to musi być cudowne uczucie stać przed takim tłumem. Jeśli będziecie mieć sposobność – NIGDY POD ŻADNYM POZOREM NIE MÓWCIE IM NIEPRZEMYŚLANYCH RZECZY, BO SĄ JAK BANDA DZIECIAKÓW.

Nie twierdzę, że nie było to niezwykłe uczucie, bo zaparło mi dech w piersiach, ale czułam się trochę niekomfortowo, że władowałam się na scenę.

Zobaczymy co przede mną, bo każda chwila jest zupełnie inna.

Wasza Ellie x


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz