środa, 4 maja 2016
19. Yin Yang
Gdy tylko wyszliśmy do hali
przylotów lotniska obiegło nas stado fotografów. Louis objął mnie ściśle
ramieniem, a ja zasłoniłam twarz dłonią, dając mu się prowadzić.
Przed nami i za nami asekurowała
nas ochrona lotniska.
Chwilę później wokół nas pojawiły
się dziewczyny proszące o zdjęcie.
Nietypowo dla Lou, minął je bez
ani jednego słowa.
Gdy dotarliśmy do samochodu i
chłopak zamknął za mną drzwi poczułam ulgę. Lou zapakował jeszcze nasze walizki
razem z kierowcą do bagażnika, a po chwili blondyn siadł koło mnie.
– Wszystko okej? – spytał, kładąc
na moim kolanie swoją dłoń.
– Tak – odpowiedziałam,
spoglądając na jego zatroskaną twarz. Uśmiechnęłam się i dotknęłam jego
policzka. Nachylił się i mnie pocałował.
– Lou? – spytałam, gdy
ruszyliśmy.
– Tak, kochanie?
– Czemu nie zapozowałeś do zdjęć
z tymi dziewczynami? Zawsze to robisz.
– Ponieważ tu mieliśmy do
czynienia z dziewczynami, które można porównać do paparazzi. Czatują na
lotnisku na kogokolwiek, żeby zrobić sobie zdjęcie dla polubień i śledzących
lub wziąć autograf, który będą mogli sprzedać. To nie są osoby, które nas
szanują.
– Ale słyszy się często o tym, że
ktoś jedzie na lotnisko, ponieważ przyjeżdżają różne gwiazdy.
– Jeśli jesteśmy zapowiadani?
Okej, ale tym razem nikt nas nie zapowiadał. Tak to wygląda w Los Angeles.
– Okej… – odpowiedziałam i
nachyliłam się, żeby ukraść mu jeszcze jeden pocałunek.
– Jakie mamy plany? – spytałam
ponownie.
– Jedziemy do Briany po
Freddie’ego.
Skinęłam głową.
Wysiedliśmy pod domem
jednorodzinnym, jakich stało wiele w okolicy. Podeszliśmy pod drzwi. Lou
zadzwonił do nich i po chwili ujrzeliśmy wysoką, niezwykle szczpłą szatynkę z
dzieckiem na rękach.
– Freddie! – powiedział Louis i
wziął małego na ręce – hej – rzucił w międzyczasie zdawkowo do dziewczyny.
– Cześć, Briana – przywitałam
się.
– Cześć Ellie – odpowiedziała.
– Jak mały? – spytał.
– Wszystko dobrze.
Louis wszedł z małym na rękach do
budynku, żeby zabrać walizkę.
– Widzę, że już nie jesteś tylko
koleżanką – zauważyła Briana, korzystając z okazji, że chłopaka nie ma w
okolicy.
– Briana… – zaczęłam, ale mi
przerwała.
– Nie, spoko. Nie mam z tym
problemu. Lubię cię.
Z niezręczności tej sytuacji
uratował nas Lou, który do nas dołączył.
– Pomóc ci? – spytałam.
– Nie, dzięki. Idziemy?
Odpowiedziałam mu skinieniem
głowy i pożegnałam się, lekko uśmiechając do brunetki, która obserwowała nas
dopóki nie odjechaliśmy.
*
Stojąc w kuchni, usłyszałem jak
otwiera się brama wjazdowa na posesję. Wyglądając przez okno dostrzegłem Ellie
w moim samochodzie, która właśnie wracała z zakupów spożywczych.
Dziewczyna była aniołem. Gdy ja
karmiłem i potem usypiałem Freddie’ego, ona pojechała do supermarketu po
najbardziej potrzebne rzeczy. Niestety był to dość nieprzewidziany wyjazd i
kobieta, która opiekowała się domem podczas mojej nieobecności, nie zdążyła
uzupełnić zapasów.
Zostawiłem małego śpiącego w
nosidełku i poszedłem pomóc mojej dziewczynie.
Wjechała już do garażu, a gdy
mnie ujrzała, szeroko się uśmiechnęła.
Otworzyła bagażnik i wysiadła. Na
powitanie przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Ciągle czułam na sobie jego
wzrok. Skończyliśmy wypakowywać zakupy.
– Co jest? – spytałam zakładając
ręce na piersi.
– Jesteś zajebiście seksowna.
Podszedł do mnie. Stanął za mną i
zaczął obcałowywać moją szyję. Rozluźniłam się, pod wpływem jego dotyku.
Gdy docisnął mnie mocniej do
blatu usłyszeliśmy płacz Freddie’ego.
Poczułam jak zaciska szczękę, a
potem odsuwa.
– Cóż za wyczucie – mruknął pod
nosem.
– Jaki ojciec taki syn –
zażartowałam i w zamian otrzymałam szeroki uśmiech chłopaka, który właśnie
wziął na ręce swoje dziecko. Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu z jaką miłością na
niego patrzył i marzyłam o tym, żeby ktoś kiedyś w taki sposób patrzył na mnie.
Ostatnio Sophie pytała mnie o to,
kim jest dla mnie Freddie. Jak go traktuję, ponieważ w końcu moja relacja z
Louisem nie była długa ani pewna. Była to raczej dla nas szansa na coś więcej.
Pytała, czy raczej jest jak syn,
jak członek rodziny, czy jak zupełnie obce dziecko.
Był dla mnie częścią Louisa.
Dbałam o niego i się troszczyłam. Chciałam jak najlepiej i wiedziałam, że jeśli
wyjdzie mi z Lou, moje przywiązanie i uczucie do jego syna będzie rosło.
Przygotowałam dla nas szybki
posiłek i dołączyłam do Lou i Freddie’ego na kanapie.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam z
Lou i Freddie’em w ogrodzie. Korzystaliśmy z jacuzzi, basenu, placu zabaw,
który chłopak niedawno postawił. Lepiliśmy dużo piaskowych babek.
Sama czułam się trochę jak małe
dziecko.
Louis chciał spędzić z synem jak
najwięcej czasu, ponieważ zgodził się, że mały spędzi noc sylwestrową z rodziną
Bri, już pół roku temu.
– Kochanie, nie pozwolę ci tak
wyjść – powiedział. Miałam na sobie krótki top bez ramiączek i jeansowe szorty
501 z Levi’s.
– Nikt nie pytał o zgodę –
docięłam, ale sama nie planowałam paradować prawie nago po mieście. Chciałam po
prostu skorzystać z okazji i jak najbardziej się opalić.
– Zobaczymy, czy wieczorem
będziesz taka pyskata – zaśmiał się.
– Co dziś robimy? – spytałam go.
– Pójdziemy do kina, potem coś
zjemy i dołączymy do moich znajomych. Spędzimy z nimi północ, wypijemy po piwie
albo drinku i wrócimy tutaj, co?
– Weźmiemy razem kąpiel w
jacuzzi? – spytałam.
– Tak, bardzo chętnie –
odpowiedział. Widziałam po wyrazie jego twarzy, że myślami właśnie uciekł do
tego momentu.
Przebrałam się w białą bluzkę na
ramiączkach, czarne rurki powyżej kostki, prostą marynarkę, czarną kopertówkę i
złote szpilki, które miały być moim jedynym akcentem. Byłam przekonana, że
razem z Louisem będziemy poznawać swoje gardła, więc zrezygnowałam z
intensywnej szminki.
Lou ubrał się z kolei na czarno.
Miałam wrażenie, że od kiedy się spotykamy stara ubierać się trochę bardziej
elegancko – oczywiście na swój sposób, ponieważ na czarnego T-Shirta narzucił
spraną jeansową kurtkę.
Równo o siedemnastej stanęliśmy
na progu domu Briany.
Dziewczyna była elegancko ubrana.
Wzięła ode mnie Freddie’ego i rzeczy od Louisa.
Lou pożegnał się z nimi i
wróciliśmy do samochodu.
Od razu położył na moim udzie
dłoń i wodził nią po nodze.
Podjechał pod kino. Stanęliśmy w
kolejce, kupiliśmy bilety, potem popcorn. Podobało mi się to, że jest normalnym
chłopakiem, że zachowuje się tak jak każda inna osoba. Nikt nie byłby w stanie
powiedzieć, że jest kimś kto odwiedził wiele miejsc na świecie, grając koncerty
dla wielotysięcznych publiczności.
Pod apartamentowiec, w którym
mieszkał przyjaciel Lou podjechaliśmy koło dwudziestej drugiej.
Zapamiętałam tylko imię
gospodarza, czyli Emila, który nas wpuścił oraz Oliego, czyli byłego
najlepszego przyjaciela Louisa i którego miałam już okazję wcześniej poznać.
Nigdy jednak nie chciałam naciskać i dopytywać co popsuło ich przyjaźń.
Albo chciałam naciskać, ale
zawsze był przy nas ktoś, kto ucinał temat.
Przychodząc tu trochę się bałam,
że zostanę sama, a Lou będzie nadrabiał zaległości towarzyskie ze swoimi
znajomymi. Nic jednak bardziej mylnego. Cały swój czas poświęcał mi, a rozmowy
z innymi prowadził tylko w moim towarzystwie.
O północy przywitaliśmy w swoich
objęciach nowy rok, żeby szybko się zmyć do domu Lou.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg
Louis zaczął mnie żarliwie całować. Potrzebowałam jego bliskości. Miałam
wrażenie, że z grubsza nauczyłam się już instrukcji obsługi jego ciała i wiem,
że on czuł to samo.
Bardzo dobry seks zamienił się w
zajebisty.
– Kocham fakt, że jesteś tak
giętka – stwierdził wodząc dłońmi po moim nagim ciele.
Wzruszyłam ramionami i
uśmiechnęłam się zalotnie.
– Robię co mogę – odpowiedziałam.
– To kwestia diety i bycia fit?
– Albo cecha wrodzona.
Przyciągnęłam go ponownie do
siebie.
Siedzieliśmy bardzo blisko siebie
w ogrodzie na leżakach, ciesząc się ostatnimi promieniami słońca i maluchem. Na
klatce piersiowej Louisa spał Freddie.
Zrobiłam im zdjęcie i wysłałam do
Louise, Harry’ego i Lottie.
– Coś cię gryzie – zauważył
chłopak.
– Nie – skłamałam.
– Chodzi o Harry’ego? – zaczął
zgadywać.
Podniosłam brew.
– W jakim kontekście? – zaskoczył
mnie.
– Myślałem, że ty mi powiesz. Od
kiedy wróciliśmy z domówki u Emila, czuję jakbyś chciała coś powiedzieć, ale w
ostatnim momencie się wycofujesz.
Przygryzłam od wewnątrz policzek.
– Znów to robisz. Co się dzieje?
Możesz mi powiedzieć o wszystkich.
Pociągnęłam łyk czarnej kawy.
– Dlaczego zakładasz, że dotyczy
to Harry’ego? – zmieniłam tok rozmowy.
– Nie chcę tego zakładać. Po prostu
jestem trochę zazdrosny.
Szeroko się uśmiechnęłam.
– Nie jestem typem dziewczyny,
która zdradza chłopaków i sypia z ich przyjaciółmi – odpowiedziałam wymijająco,
a on tego nie drążył. Wiedział, że Harry mi się podoba i nie chciał zmuszać
mnie do wymówek i kłamstw.
– To w takim razie co chciałaś mi
powiedzieć – spytał, splatając nasze nogi.
– Czemu nie przyjaźnisz się już z
Olim? – uderzyłam. Widziałam jak się spiął.
– Moja poprzednia dziewczyna
okazała się taką, która mnie zdradza i sypia z moimi przyjaciółmi.
– Nie wyglądała na taką –
strzeliłam bezmyślnie, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
– Też tak uważałem –
odpowiedział, kończąc temat. Nie potrzebowałam nic więcej i byłam wdzięczna za
informacje, które od niego otrzymałem.
Po południu odwieźliśmy Freddie’ego
do Briany i wieczór spędziliśmy najpierw
kochając się w jacuzzi, a potem oglądaliśmy stare komedie owinięci w ręczniki
przed telewizorem w salonie, ponieważ jutro rano mieliśmy samolot, który miał
przerwać naszą utopię.
*
Ostatnie kilka dni spędziłam z towarzystwie mojego chłopaka w Los
Angeles.
Wszyscy spędziliśmy cudownie czas. Zaczynam rozumieć magię tego miejsca i
dlaczego każdy, kto posmakował odrobiny Kalifornii chce tu wrócić.
Przewracam oczami na samą myśl o powrocie do zimnego i mokrego Londynu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O tak, dajcie mi trochę wody i słońca prosto z LA więcej nie chcę XD szkoda mi Louisa, że tak został potraktowany przez swojego przyjaciela i dziewczynę...Mam takie wrażenie, że zaraz ich sielanka się skończy i coś się stanie, tylko jeszcze nie wiem co, albo się mylę i w sumie byłabym bardzo zadowolona bo nie chciałabym, aby Lou cierpiał bardziej bo daje Ellie to wszystko czego potrzebuje, no nic czekam jak zawsze na następny rozdział xxx
OdpowiedzUsuń