środa, 13 kwietnia 2016

17. Sweater Weather


Gdy wyszłam z budynku, w którym Villoid wynajmowało biura, moim oczom ukazał się chłopak w bluzie, czarnych jeansach i adidasach Gazelle, oparty o srebrny sportowy samochód.

– No ładnie! – powiedziałam podchodząc i stając między jego nogami, żeby położyć dłoń na jego klatce piersiowej. Na jego twarzy zakwitł lekki uśmiech. Na nogach miałam botki na obcasach, więc wystarczyło, że lekko się wyciągnęłam i pocałowałam jego policzek na przywitanie. – Nowy?

– Był w serwisie, ostatnio jeździłem nim po torze, starłem opony i lekko przerysowałem.

– No tak – odpowiedziałam przewracając oczami i odsuwając się nieco od niego.

Poprowadził mnie w kierunku drzwi pasażera i otworzył je w górę. Poczekał aż siadłam i je zatrzasnął, po czym zajął miejsce obok mnie. Ja w tym czasie przerzuciłam moją dużą beżową torbę do tyłu.

Cicho odchrząknął i odpalił silnik swojego Mercedesa SLS.

Spojrzałam na niego.

– Co robimy? – spytałam.

– Przygotowałem obiad – powiedział wcale na mnie nie patrząc.

Ruszył.

– Zupełnie sam? – podekscytowałam się.

Skinął głową, wciąż skupiony na drodze.

Jechaliśmy chwilę w zupełnej ciszy. Był tak spięty, że nawet nie włączył radia.

– Lou, coś się dzieje?

– Nie, dlaczego? – spytał, zerkając na mnie na ułamek sekundy.

Cisza. Znowu.

– Jak było wczoraj? – spytał udając obojętność.

On naprawdę myślał, że między mną a Harrym do czegoś doszło…

– Louis! – Podniosłam głos. – Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć?!

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– Nie spałam z nim! Nic z nim nie zrobiłam! Rozmawialiśmy, a potem wrócił do domu.

– Nie wiem o czym mówisz – udał, ale widziałam jak automatycznie się rozluźnia.

Typowy facet. Mimo że czułam się urażona, trochę mnie to bawiło.

Włączyłam radio.

– Co? – spytał widząc moje rozbawienie.

– Nic – odpowiedziałam kręcąc głową.

Kąciki jego ust również uniosły się lekko ku górze.

Chwilę później jego dłoń przeniosła się z drążka skrzyni biegów na moje udo. Przez długość kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz.

Nie spodziewałam się jego reakcji, ale wydała mi się czymś przyjemnym.

Chwilę później musiał zmienić znów bieg, a zaraz po tej czynności jego dłoń powędrowała w to samo miejsce.

Teraz nieznacznie poruszał kciukiem.

Wjechaliśmy na uliczkę dojazdową, a ja nie mogłam doczekać się, aż się zatrzymamy.

Żeby móc odgonić myśli, od tego co w tej chwili bardzo mnie zajmowało, zaczęłam przyglądać ludziom na ulicy, spieszących gdzieś w ten pochmurny dzień – być może uciekających przed nadchodzącym deszczem.

Samochód stanął.

Zerknęłam w jego kierunku. Przyglądał mi się. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, a chwilę później zaczął się nade mną nachylać. Moje ciało dostosowało się do niego i ruszyłam mu naprzeciw.

Nasze usta się spotkały, a gdy to nastąpiło poczułam jego delikatne westchnięcie pomiędzy moje wargi. To zachęciło mnie, aby pogłębić pocałunek.

Podobał mi się sposób, w który mnie prowadził, a jego zarost delikatnie drażnił moją skórę.

Oderwał się ode mnie stanowczo zbyt szybko, żeby połączyć razem nasze czoła.

Dotknął mojego policzka, żeby musnąć moje wargi po raz ostatni i na dobre się ode mnie odsunąć.

 

Siedzieliśmy w jego naprawdę ogromnej kuchni utrzymanej w stylu wiktoriańskim. Wnętrze mnie przytłaczało i nie potrafiłam się tu odnaleźć. Nie pasowało mi też do chłopaka, ale wyglądało na to, że zdążył już do wystroju przywyknąć.

Mojej uwadze nie mogło jednak umknąć to, że Lou przygotował naprawdę dobry posiłek. Może nie było to nic nazbyt wyszukanego – makaron z sosem, ale chłopak naprawdę się postarał.

Po raz pierwszy nie czuliśmy się w swoim towarzystwie całkiem swobodnie. Dało się wyczuć, że oboje jesteśmy lekko poddenerwowani tym co stało się w samochodzie i tym, jakie będzie to za sobą niosło konsekwencje.

Każdy kęs przeżuwałam wyjątkowo powoli chcąc przygotować się psychicznie na to co nadchodziło, a on nie miał mi tego za złe. Gdy opróżnił swój talerz przede mną, spokojnie czekał, uważnie mi się przyglądając.

Gdy odłożyłam widelec chłopak wstał i złapał mnie za rękę, prowadząc w miejsce, w którym jeszcze do tej pory nie byłam.

Zeszliśmy po schodach w dół. Trzymał mnie blisko siebie w ciemnym korytarzu, będąc przy okazji moimi oczami, ponieważ nic nie widziałam. Między naszymi ciałami wyczuwałam elektryczność, a zaufanie, jakim go darzyłam zaskoczyło mnie samą.

Na chwilę się zatrzymał, żeby skraść mi jeszcze jeden pocałunek. Zapewne dzięki ciemności poczułam między nami elektryczność. Jego dłonie na mojej talii wysyłały impulsy pomiędzy moje nogi.

Gdy się ode mnie odsunął, otworzył drzwi i puścił mnie przodem.

Znaleźliśmy się w obitym gąbkami pomieszczeniu. Wszystko było wygłuszone do takiego stopnia, że słyszałam jak przełykam ślinę.

– Chcesz mnie tu zabić? – zapytałam, żeby trochę się z nim podrażnić.

– Specjalnie wybrałem najbardziej wygłuszone pomieszczenie – wyjaśnił. – Nikt nie będzie słyszał twojego krzyku.

– Tak? – odpowiedziałam nieco mniej pewnie. Ze względu na tę obietnicę zaschło mi w ustach. Oblizałam wargi i chyba dopiero widząc to, zdał sobie sprawę z dwuznaczności tego co powiedziałam.

– Witaj w moim małym studio – powiedział, prowadząc mnie do naprawdę wygodnego obrotowego fotela, stojącego przed komputerem, konsolą oraz mikserami.

– Łał… – powiedziałam cicho, delikatnie przesuwając dłonią po sprzęcie.

– Uwielbiam spędzać tu czas, gdy jestem sam w domu. Chciałem ci puścić jedno nagranie, ponieważ otrzymałem ostatnio demo i mam bardzo mieszane odczucia co do zespołu.

– Wiesz, że nie jestem ekspertem w sferze muzycznej i nie wiem czy pomogę? – spytałam unosząc jedną brew i odwracając się z uśmiechem w jego kierunku.

– Zasięgam porad z kilku źródeł, którym ufam – wyjaśnił, siadając przy wzmacniaczu.

Nagle nasza rozmowa stała się znów bardzo naturalna.

Trochę ironizowaliśmy, trochę robiliśmy sobie na złość, ale wszystko odbywało się według naszych standardowych niepisanych zasad.

Puścił mi utwory zespołu, nad którego przyjęciem do własnej wytwórni się zastanawiał.

– Trochę jak Catfish and the Bottleman – zauważyłam, nagrywając filmik na Snapchat.

– Trochę tak – przyznał i właśnie w tym dostrzegłam jego niepewność. Oparł się o blat, na którym stał sprzęt.

– Poszłabym na ich koncert i jeśli mieliby coś więcej do zaprezentowania? Pewnie nawet kupiłabym płytę. A gdyby do tego w miarę dobrze wyglądali, to rozłożyłabym nogi – zażartowałam, odpychając się nogą, żeby obrócić się na krześle wokół własnej osi.

Widziałam jak rozbawiony przygryza wargę.

Zatrzymał mnie.

– Co?! – spytałam uśmiechnięta i teraz lekko zawstydzona. Mam nadzieję, że uważał to za urocze.

– Nie wiem co mam z tobą zrobić – przyznał.

– Co masz na myśli mówiąc „nie wiem co mam z tobą zrobić”? – przedrzeźniłam go, podnosząc się z krzesła i stając pomiędzy jego nogami.

– Chcę ciebie, ale ciągle zastanawiam się na ile mogę sobie pozwolić, żeby cię nie przestraszyć – przyznał zupełnie szczerze, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.

– Może nie powinieneś się zastanawiać… - zasugerowałam, a na jego ustach zakwitł szelmowski uśmiech.

Wziął moją twarz w dłoń i zaczął mnie znów całować, drugą przyciągając do swojego ciała. Zarzuciłam mu dłonie na kark, a gdy to zrobiłam złapał mnie za tyłek i jednym ruchem podniósł. Owinęłam nogi wokół jego talii.

Przeniósł mnie kilka kroków dalej, sadzając na wzmacniaczu.

Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.

Opuszki jego dłoni wodziły teraz pod moją białą bluzką, tworząc na moich plecach gęsią skórkę.

Oderwał się na chwilę, żeby zsunąć mój cienki płaszcz i rozplątać z szyi chustę.

Oboje daliśmy się porwać chwili i nie byłam w stanie określić kiedy ściągnął moją bluzkę i biały koronkowy stanik.

Delikatnymi ruchami pieścił moje piersi, znajdując prostą drogę ku mojej przyjemności – przy okazji całkiem mnie zaskakując, nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że komuś można tym zrobić aż tak dobrze.

Oddawałam się jemu i temu co czułam. Nie wyobrażałam sobie tego teraz przerwać.

Mocniej objęłam go nogami w pasie, ocierając się celowo o jego nabrzmiałe krocze.

Cicho jęknął i w odpowiedzi zaczął rozpinać rozporek moich spodni. Przeniosłam ręce z jego karku i pomogłam mu rozebrać nas do końca.

Powoli chłopak wszedł we mnie, upewniając się, że moje ciało przyjmie jego rozmiar i dostosuje do jego tempa.

Kilka minut później rozpadałam się wokół niego na miliardy drobnych kawałeczków, gdy we mnie dochodził. Zakończyliśmy razem, a gdy obezwładniająca fala pozwoliła mi się poruszyć, oparłam głowę o jego ramię, nie będąc w stanie się utrzymać w pionie.

Po raz kolejny w dniu dzisiejszym złapał moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, w który włożył bardzo dużo uczucia, a następnie wziął mnie na ręce i zaprowadził do swojej sypialni.

Było już dość późno, więc z przyjemnością powitałam czystą i miękką pościel, która otuliła moje ciało, oczywiście wraz z ciałem Louisa.

Lou był tak niesamowicie uroczy i delikatny, że nie wierzyłam własnym oczom. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś tak się o mnie troszczył, a w łóżku stawiał moją przyjemność całkowicie ponad swoją.

 

 

Gdy się obudziłem, Ellie leżała zawinięta w kołdrę, ja z kolei w Ell.

To by wyjaśniło, dlaczego było mi tak gorąco. Wyglądała teraz zarazem słodko i seksownie.

Udało mi się wyplątać z jej objęć, przy okazji jej nie budząc. Pocałowałem ją w czoło i poszedłem zrobić dla nas śniadanie. Zrobiłem jajecznicę. Wiedziałem, że Ellie bardzo lubi od niej zaczynać dzień.

Żeby jej zaimponować zacząłem wyciskać też sok pomarańczowy.

Poczułem drobne dłonie na mojej klatce piersiowej i chwilę później jej ciało przyciskające się do mnie.

– Zrobiłeś śniadanie… – powiedziała zadowolona, lekko zachrypniętym głosem.

Odwróciłem się i pocałowałem w usta, a potem przytuliłem.

– Zrobiłem. Dzień dobry, kochanie – odpowiedziałem dając jej jeszcze jednego buziaka, a potem posadziłem na blacie. Miała na sobie moją koszulkę, która opinała się na jej biuście, eksponując jej nabrzmiałe po ostatniej nocy brodawki oraz swoje koronkowe stringi. Wyglądała zajebiście seksownie.

– Dzień dobry. – Mówiąc to odgarnęła za ucho moje włosy. Patrzyła na mnie z uśmiechem. Promieniała i sprawiało mi to ogromną przyjemność. Cieszyłem się z tego co się stało.

Wczoraj oboje byliśmy niepewni. Baliśmy się. Ja ze względu na Freddie’ego, ona ze względu na relację z Harrym, o której nie chciała opowiadać i myślę, że jednak wolałem żyć w nieświadomości na ten temat. Nawet dzisiaj nie mogłem uwolnić od niego myśli. Było tak za każdym razem, a Ellie nie była pierwszą dziewczyną, którą sobie przekazaliśmy. Tym razem jednak miało to bardziej poważny wymiar – nie romansu na jedną noc z fanką, gdy mieliśmy po szesnaście i osiemnaście lat.

Mimo zajebistej nocy, którą przeżyliśmy razem, gdy Ell już zasnęła długo jej się przyglądałem i zastanawiałem jak to wszystko będzie dzisiaj wyglądać, ale było warto. Potrzebowaliśmy od siebie tego samego. Potrzebowaliśmy ciepła i bezpieczeństwa. Potrzebowaliśmy drugiej osoby, na którą będziemy mogli liczyć i takiej, która będzie nas wspierać.

Harry miał rację.

Widząc ją dzisiaj koło mnie, lekko rozczochraną, z lekko rozmazanym makijażem i niezaprzeczalnie seksowną, stwierdziłem, że jestem szczęściarzem i że będziemy musieli o to co jest między nami dbać. Ufałem jej, a ona ufała mi, a co najważniejsze? Uwielbiała Freddie’ego.

 

Leniuchowałam z Louisem, leżąc na kanapie i oglądając Chirurgów. Nie wierzyłam, że chłopak nigdy wcześniej nie widział nawet jednego odcinka.

Obejmował mnie, wodząc dłonią po czułych partiach mojego ciała.

Stworzyliśmy swoją małą, niezwykle przyjemną, beztroską bańkę.

W pewnym momencie chłopak mnie odwrócił i zaczął na mnie napierać tak, żebym znalazła się pod nim.

Chwilę później zadzwonił telefon.

Oderwał się ode mnie i sięgnął po mojego iPhone’a.

– Z tej strony chłopak Ellie Nowak, w czym mogę pomóc? – spytał, wprawiając mnie w osłupienie.

– Jasne, przekażę… Yhym, okej… Dobra… Do zobaczenia. – rozłączył się.

– Kto to był? – spytałam podejrzliwie.

– Sophie. Chciała przypomnieć o dzisiejszej imprezie u Lou – wyjaśnił.

Automatycznie się rozluźniłam.

– Nie powinienem tak się przedstawiać? – spytał zupełnie poważnie.

– Oczywiście, ze możesz się tak przedstawiać – odpowiedziałam, dotykając jego policzka.

– Widzę, że masz jakiś problem.

– Po prostu nie wiedziałam kto dzwoni i wiesz… Cenię waszą prywatność, a nie mam pewności, czy nie zadzwoni ktoś przypadkowy.

– Przypadkowy, czyli? – spytał i widziałam po nim jak próbuje nie dojść do zbyt pochopnych wniosków. Cały czas z tyłu głowy miał Harry’ego. Musiałam to jakoś zmienić.

– Chodzi mi o waszych fanów. Nie wiem jak dużą ilością informacji chcesz się dzielić ze wszystkimi.

– Nie wstydzę się ciebie. Nie chcę cię ukrywać. Nie chcę się ukrywać z tym co jest między nami. Nie chcę robić z tego sekretu… – zaczął.

– Spokojnie – uciszyłam go, całując jego usta.

– Chcę być jak każda normalna para. Chcę z tobą chodzić na randki, spotkania, imprezy, trzymać cię za rękę przy wszystkich, chcę się tobą chwalić, bo jestem w tej chwili szczęściarzem.

Jego wyznanie bardzo mnie rozczuliło.

– Uwielbiam cię Lou – odpowiedziałam, wtulając się w jego ciało.

– Pozwolisz, że ogarnę się i pojedziemy ogarnąć ciebie? – spytał.

– Chętnie się z tobą umyję, a potem możemy jechać do mnie, żebym się przebrała i pomalowała.

Spodobał mu się ten pomysł, więc wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki.

 

*

 

Spędziłam dzisiaj cudowny dzień razem z moim chłopakiem. Tak! Moim chłopakiem. Tak bardzo cieszę się, że jesteśmy razem.

Dzisiaj się nie rozpiszę, ponieważ właśnie jedziemy do mnie, a później na imprezę, więc mamy trochę napięty grafik.

W ramach bonusu dodaję najbardziej urocze zdjęcie jakie ostatnio widziałam :)

Miłego wieczora!

Wasza Ellie xxx




*

Mam nadzieję, że u was wszystko okej :)
Mój wyjazd był totalnie niesamowity, a The 1975 ustawiło innym bardzo wysoko poprzeczkę. Oczywiście standardowo spędziłam pod halą cały dzień, żeby móc stać przy barierkach. Stałam po stronie Rossa, ale Matty dużo chodził po scenie, więc nie brakowało mi go ;) a co najważniejsze George (bo, uwielbiam George'a) również był w zasięgu mojego wzroku i baaardzo wyraźnie go widziałam ;p
Zdecydowanie było warto i teraz tylko nie mogę doczekać się Openera i kolejnej trasy po Europie - wtedy muszę zaliczyć więcej koncertów, bo czuję okropny niedosyt po tym jednym!

2 komentarze:

  1. Oni są idealni do siebie, a to jak Lou nie chce jej przestraszyć, dlatego z niczym się nie spieszy rozczula moje małe serduszko. Ten rozdział jest tak kochany i jest tyle wątków, które czytałam po kilka razy bo są cudowne po prostu. To jeden z moich ulubionych rozdziałów, już nie mogę się doczekać kolejnego więc czekam z niecierpliwością na niego xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak piszesz o tych swoich ulubionych zespołach że postanowiłam je sprawdzić a że gust mamy widze chyba podobny... Jestem muzycznym ćpunem ;) rozdział jak zawsze trzyma fason, miałam nosa co do relacji tej trojki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń