– Ellie
– odpowiedziałam słabym głosem.
– Pomyśleliśmy,
że będziesz potrzebować pomocy, żeby przenieść czternaście kieliszków –
wyjaśniła Lou.
Harry podszedł
do baru stając bardzo blisko mnie i zapłacił za szoty.
Sam wziął
dwanaście kieliszków. Nie wiem jak to zrobił, ale dla mnie i Lou zostały w
sumie dwa.
Westchnęłam,
Lou uśmiechnęła się biorąc dwa kieliszki, a Harry odwrócił się marszcząc brwi.
Nie rozumiał o co mi chodzi.
Naturalna
kolej rzeczy w grupie, że ktoś stawia szoty sobie nawzajem. Tym razem była moja
kolej i nie dość, że zapłacił to jeszcze wszystko zabrał.
Postawił na
stole i usadził się na w taki sposób, żeby siedział przy bocznej krawędzi stołu
względem mnie widząc dokładnie moją twarz, ale na tyle blisko, żeby nasze
kolana musiały się stykać.
Prowadził
jakąś grę, której nie potrafiłam zrozumieć.
– Jak
długo tu mieszkasz, Ellie? – spytał.
– Przyjechałam
dwa dni temu – odpowiedziałam najprościej jak się dało.
– To
wyjaśnia dlaczego jeszcze nie zdążyłem cię poznać. Skąd jesteś?
– Z
Polski.
– Przyjechałaś
tu pracować? – To było z jego strony niegrzeczne. Ocenianie mnie przez
stereotypy.
– Studiować
– sprostowałam lekko zirytowana. Lou przygryzała wargę powstrzymując się od
śmiechu.
Cwaniara
siadła obok niego i widziała dokładnie zarówno jego jak i mnie.
– Gdzie?
– London
College of Fashion.
– No
tak… – trochę go to rozbawiło. Dotknął swoich ust, żeby to ukryć.
– Skończyła
pierwszy stopień studiów na kierunku finanse i rachunkowość. – Lou w końcu
postanowiła trochę mnie ratować przed jego nieuzasadnionymi domysłami na mój
temat.
– Serio?
– zmarszczył brwi. Zainteresowało go to. – W Polsce?
– Tak.
To przesłuchanie?
– Nie.
Przepraszam. Czemu z tego zrezygnowałaś?
– Bo
chcę iść w kierunku, który mnie bardziej interesuje.
– Bogaci
rodzice – zaczął znów zgadywać.
– Nie
narzekam, dziękuję. Ale myślę, że to raczej kwestia pracy licencjackiej dzięki
której dali mi stypendium z uczelni.
– Doprawdy?
A o czym pisałaś? O ubraniach, sztuce?
– Przeprowadziłam
analizę fundamentalną LVMH i wyjaśniłam dlaczego odnoszą sukces.
– W
jakim kontekście? – Już się ze mnie nie naigrywał. Był ciekaw co mu powiem.
– LVMH
wchłonęło wiele różnych marek ekskluzywnych. Moda, alkohole, kosmetyki i pną
się w górę, podczas gdy marki, które decydują się walczyć na giełdzie w
pojedynkę nie odnoszą takich sukcesów. LVMH obracają dużo większą kasę i w
razie potrzeby są w stanie dofinansować gałąź firmy, która gorzej sobie radzi
wyrównując straty, podczas gdy w przypadku firm jak np. Burberry – gdy coś
rąbnie już się nie uratują. To tak w dużym skrócie.
– Pijemy!
– krzyknęła Lottie, odrywając jego uwagę ode mnie – ku mojemu zadowoleniu.
Wzięłam w
dłoń mały kieliszek z niebieskim płynem.
Wypiłam
wszystko na raz.
– Jak
było w Nowym Jorku? – spytała Harry’ego Sam, która siedziała po mojej drugiej
stronie.
– Bardzo
dobrze. Jak zawsze. Dawno nie widziałem się z wszystkimi Azoffami. Graliśmy w
golfa, trochę czasu spędziłem z Jeffem.
– Dużo
modelek jak zawsze? – spytała go krzywo się uśmiechając.
– Nie.
Niekoniecznie – odpowiedział. Teraz to on się zawstydził. Czyli jednak nie był
taki twardy. Ale w takim wydaniu wyglądał jeszcze bardziej uroczo. Chyba
gapiłam się w jego dołeczki zbyt intensywnie, ponieważ gdy się zreflektowałam
patrzył na mnie trochę zaintrygowany, a Lou robiła co mogła, żeby się nie
śmiać.
– Druga
kolejka – zaproponowała.
Zgodziłam
się skinieniem głowy.
Ale zanim
chwyciłam kieliszek ona już przełykała i poszła tańczyć razem z Lottie, jej
chłopakiem, który nawet nie podał mi swojego imienia.
Sam i
Harriet postanowiły dołączyć do samotnej Lou.
Chciałam
wstać razem z nimi, ale powstrzymała mnie dłoń Harry’ego mojej dłoni.
Sam
poruszyła brwiami i zniknęła.
– Przepraszam
– powiedział.
– Słucham?
– Zmarszczyłam brwi.
– Za
to, że cię oceniłem. Wiesz… Przyjeżdża tu dużo dziewczyn, które są dobrze
ubrane, mają kasę, udają klasę i chcą światowego życia za nic.
– Nie
chcę światowego życia.
– Nie
powiesz mi chyba, że przyjechałaś tu, żeby robić wolontaryjnie.
– Oczywiście,
że nie. Pieniądze są w pewnym sensie istotne, ale wolałabym sama zapracować niż
dostać wszystko na tacy.
– Dlatego
cię przepraszam – powiedział krzywo się uśmiechając. – Zatańczymy?
Wypiłam w
końcu drugie kamikadze.
– Nie pójdę
z tobą do łóżka.
– Mam
to traktować jako wyzwanie? – spytał.
– Nie.
Jako wyłożenie karty.
– No
dobra. Możemy zrobić to gdzieś indziej – zaśmiał się ciągnąc mnie w stronę
reszty.
Był uroczy i
zabawny. Trochę niezdarny, ale jednak dobrze skoordynowany.
Trzymał się
blisko mnie, ale nie za blisko. Po dwóch piosenkach podeszliśmy do baru i
zamówiliśmy kolejne kamikadze, które były pyszne, choć zdradliwe.
Już dawno
tak dobrze się nie bawiłam. Owinął mnie swoimi ramionami.
Robiłam co
mogłam, żeby nie poddać mu się całkiem, a on równie mocno starał się, żeby
złamać mój opór.
– Muszę
na chwilę wyjść – powiedziałam podczas jednej z piosenek.
Pokiwał
głową i pociągnął mnie w stronę jakichś zakamarków.
– Gdzie
idziemy? – spytałam.
– Na
zewnątrz – wyjaśnił, gdy przechodziliśmy przez kuchnię.
– Coś
się stało? – spytał stojąc ze mną już na dworze, przy jakimś śmietniku. Uliczka
była ciemna i wąska.
Oparłam się
o ceglaną ścianę.
– Nie.
Po prostu muszę złapać trochę powietrza.
– Będziesz
wymiotować?
– Nie
– lekko się uśmiechnęłam. – Ale dawno nie byłam tak pijana i naprawdę Harry… – przygryzłam
wargę szukając odpowiednich słów – To zły pomysł.
– Pijana
do nieprzytomności dziewczyna to żadna zabawa – zaśmiał się.
– Harry!
– Wiem.
Rozumiem – odpowiedział, ale wyglądał jakby nie spodziewał się tego co właśnie
mu przekazałam.
Szłam z Lou na
nogach. Z klubu miałyśmy jakieś dwadzieścia minut spaceru, bo mieszkałyśmy
stosunkowo blisko siebie i potrzebowałyśmy powietrza.
– Coś
się między wami wydarzyło? – spytała mnie w pewnym momencie.
– Między
kim?
– Tobą
a Harrym.
– Ach!
O to ci chodzi. Nie. Nic.
– Gdy
wróciliście byliście strasznie spięci.
– Naprawdę
nic. Zupełnie.
– Cały
wieczór próbował. Jestem pod wrażeniem. Szczególnie, że bardzo schlebiała ci
jego uwaga.
– To
było bardzo przyjemn…
– Nie!
– przerwała mi. Nie ma, że przyjemne.
Chciałaś tego. Twoje ciało mówiło tak, twoje usta nie. Dlaczego?
– Bo
tak.
– Ellie!
Stanęłam
odwracając się do niej.
– Dobra!
Uwielbiam go, okej? – poddałam się. – Od zawsze. Jego energia, którą czuć nawet
na głupich zdjęciach i na koncertach, gdy stoisz kilka do kilkadziesiąt metrów
od niego. Nieważne jak daleko jest daje siłę i poprawia humor. Gdyby nie on,
nie wiem czy bym wciąż żyła.
– O
czym ty mówisz?! – Lou nie wiedziała o co chodzi, a ja brzmiałam jakbym
bredziła.
– Wiem,
że to brzmi niedorzecznie, ale byłam bardzo chora. – Na chwilę się zawahałam,
ale widząc jej wyczekiwanie kontynuowałam – Nowotwór jajnika. Wykryty na tyle
wcześnie, że wszystko jest już dobrze.
– O
matko!
– Przepraszam…
Gdybym była trzeźwa pewnie bym ci tego nie powiedziała. Musisz teraz myśleć, że
mam coś z mózgiem.
– Chodź,
siądziemy – zaproponowała obejmując mnie ramieniem i ciągnąc w kierunku ławki
na skwerze.
– Przepraszam…
- powtórzyłam, gdy siadłyśmy.
– Nie
przepraszaj. Więc mówisz, że dał ci siłę, tak?
– Chciałam
walczyć. Byli dla mnie oderwaniem od rzeczywistości. Guz był bardzo szybko
wykryty, więc po mało inwazyjnej w moim przypadku operacji i chemioterapii było
już dobrze, ale potrzebowałam dwóch lat, żeby wrócić w pełni do życia. Lekarze
mówią, że rzadko zdarza się organizm w takim stanie tak mocno chciał wyzdrowieć
i się nie poddawał.
Lou mocno
mnie przytuliła.
– Możesz
zachować to dla siebie? Raczej nikomu o tym nie mówię.
– Jasne
– potwierdziła dotykając mojego uda. Wiedziałam, że mogę jej ufać.
– Muszę
powstrzymać się od picia, bo jak mam takie głupoty każdemu wygadywać to będzie
ze mną źle.
– Ja
nic nikomu nie powiem. Ale ciągle nie rozumiem dlaczego tak bardzo się mu
opierałaś.
– Bo
to niesamowite, że mogłam cię poznać i ty technicznie rzecz biorąc mnie z nim
poznałaś i nie chciałam, żeby wyszło wiesz…
– Zrobiłaś
to ze względu na mnie?
– No i
chodzenie do łóżka pierwszego poznanego w klubie faceta nie jest zbyt dobrą
praktyką. Nieważne kim jest.
– Jesteś
niesamowita.
– Na
razie nieco rozhisteryzowana przez to co dzisiaj się działo, bo to było dość
dużo i przez alkohol, ale powoli wszystko ze mnie schodzi, więc jeszcze trochę
i będzie okej.
– Harry
jest bardzo dobrym chłopakiem, tylko trochę pogubionym. Nie wie czego chce i nie
robi tego specjalnie, ale często wykorzystuje dziewczyny. Wiesz jak to wygląda.
Czaruje, zaprasza i dla niego to jeden raz, ona jest już zakochana. Uważaj na
niego. Bo on nie szuka dziewczyny.
***
Otworzyłam
oczy i spojrzałam na zegarek była prawie 13. Byłam dziwnie wypoczęta, a butelka
z wodą, którą wypiłam wczoraj przed snem zadziałała zbawczo na kaca, którego
nie czułam.
Przypomniałam
sobie wydarzenia z wczorajszej nocy i przeszedł mnie dreszcz, gdy przypomniałam
sobie dotyk Harry’ego. Tylko tańczyliśmy a śmiało mogę powiedzieć, że nikt
wcześniej nie dotykał mnie w tak intymny sposób. Wszystko w nim było intensywne
i upajające. Sama jego obecność sprawiała, że czułam coś dziwnego.
Najprawdopodobniej dlatego, że był kimś kogo przez wiele lat ceniłam.
Owinęłam się
ramionami i szeroko się uśmiechnęłam, a w następnym momencie przypomniałam
sobie co wczoraj powiedziałam Louise.
Musiała
myśleć, że jestem co najmniej dziwna.
Napisałam
jej więc szybko smsa z ponownymi przeprosinami.
Twoje sekrety są u mnie
bezpieczne :* Ty też nie chwal się tym co ode mnie usłyszałaś. Do szybkiego
zobaczenia, jesteśmy w kontakcie!
*
Wczorajsza impreza była
powalająca. Dosłownie i w przenośni.
Poznałam kilka fajnych miejsc.
Bar Termini – wygląda nieco przerażająco, ale jedzenie i drinki mają najlepsze
pod słońcem. Potem poszliśmy do klubu Cirque le Soir. Miejsce dobre raz na
jakiś czas, gdy pragniesz odmiany. Cyrkowcy i akrobaci w pomieszczeniu, trochę
przypomina to horror, ale ma klimat. Jest również „normalna sala”, która nie
różni się od innych klubów. Ceny za wejście i drinki są z kolei aż nadto
wygórowane, co sprawia, że można przejść się tam raz – bardzo ciekawe
doświadczenie, ale takich wrażeń starczy mi na bardzo długo.
Mam nadzieję, że u was wszystko w
porządku.
W poście zamieszczam mojego
dzisiejszego wybawcę, który razem z butelką wody uratował mnie przed kacem.
Pozdrawiam xxx
***
Mam nadzieję, że się podobało, byłabym wdzięczna za wszelkie opinie.
Szczęśliwego Nowego Roku i do napisania w przyszłym tygodniu!
Pierwsze spotkanie ich było dość dziwne - sama trochę się poczułam, że on ją oceniał od razu z góry. Ale rozumiem go pewnie nie jedna dziewczyna próbowała się zakolegować z Louise czy kimś innym, żeby wejść w ten świat nic nie robiąc. Ale później kiedy ją poznał to widać, że trochę mu było głupio i chciał to naprawić więc + dla niego. Jestem dumna z Ellie, że nie dała się jemu urokowi i nie wylądowali w łóżku bo trochę mu na tym zależało, ale Lou wszystko wyjaśniła i trochę inaczej będę patrzeć na Harrego w tym opowiadaniu. Strasznie współczuję Eliie, że miała tego nowotwora i strasznie ją podziwiam, że nie załamała się i wyszła z tego i mam nadzieję, że nie będzie miała nawrotu tej choroby. Ten rozdział strasznie mimo wszystko naświetlił jak na razie, ale pewnie i tak będę miała wiele pytań z czasem, no cóż jak zawsze czekam na następny i tylko chcę dodać: Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku xxxx
OdpowiedzUsuńPolubiłam tego bloga :) na pewno zostanę tu dłużej. Choć nie jesten fanką One Direction to ten blog całkiem mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŚwietne! Masz polot, fajne poczucie humoru i widać inteligencje. Plus za dopisy od Ellie ;)
OdpowiedzUsuń