sobota, 19 grudnia 2015

2. From Nowhere




Gdy się obudziłam, za oknem było już zupełnie jasno. Spało mi się nadzwyczaj dobrze, jak na zaistniałe okoliczności – nowe miejsce.

Dzisiaj planowałam zwiedzać miasto, więc pełna energii pobiegłam do łazienki.

Umyłam siebie, umyłam dokładnie zęby, przeglądając się uważnie w lustrze. Wysuszyłam też włosy i poszłam wybrać odpowiedni strój. Postawiłam na podarte jeansy, białe Adidasy Superstar na koturnie i czarną koszulę w cętki z kolekcji Nicka Grimshawa dla Topman.

Pewna, że prostownica zdążyła się nagrzać wyprostowałam włosy i zabrałam się za delikatny makijaż oczu i skontrastowałam go z bordowo-fioletową szminką.

Byłam zadowolona ze stanu, do którego właśnie się doprowadziłam.

Nucąc cicho pod nosem, poszłam zrobić na szybkie śniadanie owocowe Smoothie.

– Dobry… – Wszedł zaspany Greg.

– Cześć, jak się spało? – spytałam.

– Dobrze, dziękuję. Długo hałasowałyście – stwierdził z uśmiechem, opierając się na blacie kuchennym.

– Przepraszam.

– Nic się nie stało – zaśmiał się. – Widzę, że mamy do czynienia z kolejną zieloną.

– Kolejną?

– No tak – potwierdził ze skinieniem głowy.

– A pierwszą jest?

– Sophie. Też żywi się tą całą zieleniną. Wyjście na pizzę? Zapomnij!

– Soph wygląda na genetycznie chudą.

– No i jest. Ale co z tego. To przecież dla lepszego samopoczucia.

– No to ja z kolei panicznie boję się, że znów przytyję – przyznałam – ale znalazłam równowagę i moja waga od roku stoi w miejscu. Zrobić ci też?

– Jakbyś była tak uprzejma, nie pogardziłbym. Zrobię sobie do tego tosty.

 

Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Ciepło, ale niezbyt gorąco. Dokładnie tak jak lubiłam.

Na pierwszy ogień poszło ścisłe centrum Londynu. Ze względu na wakacyjny okres wszędzie roiła się masa ludzi, ale może to charakterystyka Londynu, niekoniecznie tego że wszyscy na całym świecie lubią odpoczywać, gdy jest ciepło.

Spędziłam godzinę w kolejce do London Eye, żeby zobaczyć panoramę Londynu, przeszłam się koło Big Bena i Westminster Abby, a później do National Galery. Nawet nie wiem kiedy zrobiła się druga po południu.

Wtedy też doczekałam się SMSa od Sophie.

Słońce, napisz mi gdzie jesteś. Przyjadę do Ciebie i pojedziemy do fajnej kawiarni na Portobello Road. S. X

Określiłam swoje położenie i pięć minut później już szłyśmy razem w kierunku stacji metra.

Osobiście wolałam warszawskie metro. Było dużo bardziej przestronne i czyste. Poza tym tu miałam wrażenie, że jest strasznie gorąco, duszno i sucho. Oczy piekły mnie już po dziesięciu minutach jazdy.

Wyjście z podziemi powitałam z ulgą.

Niewiele mówiąc ze względu na dużą ilość ludzi, których ze skupieniem musiałyśmy wymijać, szybkim tempem doszłyśmy do ulubionej kawiarni Sophie.

Ze względu na natężenie ruchu oraz to że w Anglii obowiązywał ruch lewostronny, na chodnikach panował potworny bałagan. Ci stąd szli z lewej strony, część z nich próbowała przypasować się do przyjezdnych, dla których naturalne jest poruszanie się po prawej stronie i vice versa. Tym samym droga zamieniła się w grę komputerową.

 

Weszłyśmy do przestronnego miejsca. Zakochałam się w nim na wstępie. Było jasno, białe ściany dodawały surowości wraz z czarnymi metalowymi lampami zwisającymi z sufitu, jednak porozwieszane gdzieniegdzie samotne żarówki oraz drewniane wstawki sprawiały, że miejsce było totalnie urocze.

Podeszłyśmy do kasy, nad którą wisiał wielki czarny prostokątny znak z białymi wielkimi literami układającymi się w słowo COFFEE.

– W czym mogę pomóc? – spytała młoda brunetka, najprawdopodobniej w naszym wieku.

– Poproszę dużą Cafe Late na mleku bezlaktozowym oraz sałatkę owocową – zadecydowała od razu Sophie.

– Pięć funtów – Skasowała ją dziewczyna.

Soph podała kartę i poszła zająć miejsce.

– Ja również poproszę dużą Cafe Late, ale na mleku sojowym i croissanta z szynką.

– Pięć dwadzieścia – poinformowała mnie, gdy wbiła moje zamówienie na kasę. Podałam jej swoją kartę płatniczą i dołączyłam do Sophie.

– I jak wrażenia? – spytała.

– Jeśli chodzi o miejsce, czy zwiedzanie? – dopytałam.

– Chodziło mi o zwiedzanie, ale możesz odpowiedzieć na oba pytania.

– To miejsce jest ekstra! – podekscytowałam się. – A jeśli chodzi o miasto, to od zawsze byłam w nim zakochana. Dzisiaj widziałam po raz kolejny panoramę Londynu z London Eye, trochę pospacerowałam i przeszłam się do National Gallery. Jutro planuję spędzić pół dnia w muzeum Victorii i Alberta.

– O matko! To moje ulubione. Jestem tam raz w tygodniu. Strasznie mnie inspiruje i daje siły. Mimo że znają mnie tam już wszyscy to za każdym razem odkrywam coś nowego.

– Ja byłam tam ze dwa razy i do tej pory nie zobaczyłam nawet połowy tego, co mają. Nie mówiąc o wystawach czasowych – odpowiedziałam. Cieszyłam się, że ma bardzo podobne podejście do sztuki.

– W Polsce też macie takie muzeum? – spytała.

– Raczej nie. Ale mamy na przykład galerię sztuki nowoczesnej Zachęta. Często tam bywałam.

– Kiedyś musisz nas zabrać do Polski. Nigdy tam nie byłam, a skoro już mamy cię u nas to możesz pokazać nam swoje miejsce od kuchni.

– Ok. Jeśli kiedyś będziecie chcieli zobaczyć Polskę służę pomocą. W ogóle muszę zrobić zakupy ubraniowe w najbliższych dniach, bo nie wiem czy dzisiaj będzie mi się chciało. Możesz mi polecić jakieś miejsce?

– Ja zawsze robię zakupy w Selfridges i ze względu na uczelnię, resztę rzeczy kupuję raczej na Oxford Street. Na początek przyszłego miesiąca możemy pojechać do butiku Outnet jeśli masz ochotę.

– Mają sklep?

– No jasne.

– To z wielką chęcią. A fryzjer? Muszę znaleźć kogoś, kto weźmie moje włosy pod opiekę. Ty powinnaś się w tym przede wszystkim orientować – zaśmiałam się.

– Robię praktyki w Bleach London.

– No co ty?! Serio? – niedowierzałam. Strasznie jej zazdrościłam.

– Tak. Ja raczej wybielania się nie podejmę, bo jestem zwolenniczką naturalnych kolorów i makijaży, niż ekstremalnych zabiegów na włosach, ale mogę cię na jutro umówić do Bleacha.

– Nie… - odmówiłam cichym jękiem. – Nie stać mnie na to.

– Nie musisz się tym martwić. Moi znajomi nie płacą – wyjaśniła, puszczając mi oko.

– Będzie mi głupio.

– Wcale nie musi być.

Wyciągnęła z torby iPhone’a.

– Hej! – pisnęła do kogoś po drugiej stronie. – Słuchaj, moja nowa współlokatorka ma idealne, piękne, białe włosy, ale chce pokryć odrost i pewnie odrobinę ściąć. Zajmiesz się tym?... Jutro?... Piętnasta? – Tym razem zwróciła się do mnie, a ja nieśmiało potwierdziłam. – Pasuje. Kondycja? – Zaczęła mi się uważnie przyglądać. – Jak na białe włosy, bardzo dobra. – Wzięła w dłonie pasmo. – Nie są suche. Może odrobinę końcówki, ale nie musisz ich ruszać… No dobra… To do jutra.

Sophie rozłączyła się.

– Jesteś umówiona na jutro na piętnastą. Pójdziemy razem, a wcześniej jeśli nie masz nic przeciwko oprowadzę cię, może z Noe, po muzeum Victorii i Alberta, okej?

– Idealnie. Dziękuję, że tyle dla mnie robisz.

– Od wczoraj stałaś się członkiem naszej rodziny.

 

Po kawie zdecydowałyśmy pojechać jednak na szybkie zakupy. Kupiłam sobie dwie proste białe koszule w COS oraz czarne cygaretki, które były na przecenie i kilka par bawełnianych majtek – zwanych przeze mnie majtkami okresowymi – w H&M.

Musiałam też wstąpić na chwilę do Banana Republic, korzystając z dobrodziejstw sklepu, którego w Polsce do tej pory nie mogłam uświadczyć. Nawet nie wiem czemu, bo sklep był naprawdę dobry jakościowo i proponował klasyczne kroje w bardzo ładnej formie.

 

– Chcesz ze mną obejrzeć jakiś film? – spytała Noelia wychylając się zza drzwi do mojego pokoju. Jej głos brzmiał na lekko przybity. – Mam wino? – pokazała butelkę, żeby mnie zapewnić o tym fakcie i jednocześnie pomóc w podjęciu decyzji.

– No dobra. – Lekko się uśmiechnęłam, odkładając laptopa na bok.

Od razu wpakowała się do mnie do łóżka.

– Coś się dzieje? – spytałam.

– Tęsknię za Grace – wyjaśniła, układając usta w podkówkę.

– To w takim razie musimy obejrzeć jakiś wesoły film – zaproponowałam.

– Co proponujesz?

– Stażystów z Wilsonem i Vaughanem?

– Niech będzie.

– To poczekaj, ściągnę kapę, ułożymy się w pościeli.

– Okej. To ja pójdę po chipsy w tym czasie – stwierdziła i zniknęła za drzwiami.

Ja w tym czasie ściągnęłam przykrycie łóżka oraz ozdobne poduszki i przebrałam się w za dużą koszulkę do spania i majtki.

Gdy Noelia wróciła kazałam jej ściągnąć jeansy, żeby było jej wygodniej i żeby nie było jej jutro cały dzień zimno.

Znalazłam film, a Noe odkorkowała butelkę.

Otworzyłam paczkę solonych Walk’s. Oczywiście nie mogło zabraknąć octu. Nie rozumiałam nigdy po co chipsy zalewać dodatkowo octem, ale z jakiegoś powodu polubiłam ten smak.

Gdy skończyłyśmy butelkę wina Noe się we mnie wtuliła, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.

– Nie przeszkadza ci, że tak robię? – spytała mnie.

– Nie – odpowiedziałam zupełnie szczerze.

– Większość dziewczyn boi się jak dowiaduje się, że lubię inne dziewczyny.

– Jestem biseksualna – przyznałam – i nie wyczuwam od ciebie żadnych znaków, więc się nie boję.

– Naprawdę? – zaskoczyłam ją. Podniosła się, żeby lepiej mi się przyjrzeć.

– To znaczy… Podobają mi się dziewczyny i czasami na jakichś imprezach działy się różne rzeczy, ale w związku nigdy z dziewczyną nie byłam. Myślę, że jednak potrzebuję silnej męskiej ręki – zaśmiałam się.

– Ale niespodzianka! A wydajesz się być taka niewinna. – Mówiąc to krzywo się uśmiechnęła. – Raczej wyczuwam między nami siostrzaną wibrację, nie romantyczną jeśli mam być szczera. Oczywiście bez obrazy, bo jesteś śliczna. – Pospieszyła z wyjaśnieniami.

– Ja też – odpowiedziałam i podniosłam rękę, żeby mogła z powrotem zająć uprzednią pozycję.

Głaskałam ją delikatnie po ramieniu.

– Kocham ją, wiesz? – powiedziała nagle.

– Kiedy znów się zobaczycie?

– Nie wiem czy się zobaczymy. Ona ruszyła dalej. Nie potrzebuje mnie. Wydaje mi się, że traktowałam to trochę inaczej. Ona raczej nie chce się teraz wiązać. Potrzebuję po prostu trochę czasu, żeby to przełknąć.

– Mogę ci jakoś w tym pomóc? – spytałam.

– Nie. Muszę sama to przetrawić. To co teraz robisz w zupełności wystarczy.

Chwilę później dziewczyna zasnęła wtulona we mnie.

Była urocza i totalnie zakochana w tej całej Grace. Nie poznałam jej, ale trochę bawiła się uczuciami Noe, co nie wzbudziło mojej sympatii.

 *

Hej! Dzisiaj mój pierwszy pełny dzień w Londynie. Zaczęłam od zwiedzania najbardziej sztandarowych miejsc, które każdy przyjeżdżający odwiedza jako pierwsze, czyli London Eye – diabelski młyn z dużymi kapsułami pozwalającymi na obejrzenie panoramy całego Londynu, zrobiłam sobie spacer po centrum, a potem zwiedziłam National Gallery, żeby na koniec dnia udać się z moją nową współlokatorką Sophie do niesamowicie klimatycznej kawiarni przy Portobello Road. Polecam wszystkim, przy okazji wizyty w Londynie. Jeśli ktoś chciałby dokładniejsze namiary – piszcie.

Później razem z Sophie pojechałyśmy na szybkie zakupy. Wrzucam zdjęcia do galerii!

Przed chwilą oglądałam z moją drugą współlokatorką Noe film. Dużo rozmawiałyśmy i bardzo się cieszę, że trafiłam na towarzystwo takich osób.

Jutro dzięki Sophie idę odświeżyć włosy w salonie Bleach London, o czym jak dobrze wiecie zawsze marzyłam.


Mam nadzieję, że wasz dzień był udany. Dobranoc!



***
Mam nadzieję, że podoba się forma opowiadania, czyli rozdział plus wpis Ellie i zdjęcie.

Jeśli macie jakieś sugestie, uwagi zapraszam do komentowania. Będzie mi bardzo miło.

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się ten sposób, jest zupełnie inny i zdjęcie jest naprawdę ogromnym wspomagaczem, żeby wczuć się w jakiś moment opowiadania i bardziej to widzieć. Jezus sama chciałabym jechać do Londynu bo kocham to miasto chociaż na jeden dzień, zazdroszczę wszystkim, którzy tam byli :/ rozdział cudowny, kocham Sophie i Noe, widać, że obie ją polubiły i wzajemnością. Szkoda mi bardzo Noe bo musiała naprawdę kochać tą Grace. I jestem w szoku bo sama myślałam, że Ellie to bardziej taka cichutka myszka, a tu proszę jakie zaskoczenie i myślę, że zaskoczy jeszcze nie raz. Podoba mi się jej kolor włosów strasznie, sama bym mogła taki mieć. No to w sumie więcej nie piszę, bo czuję się trochę nachalnie XD czekam na nexxta :D xx

    OdpowiedzUsuń