Gdy się
obudziłam, za oknem było już zupełnie jasno. Spało mi się nadzwyczaj dobrze, jak
na zaistniałe okoliczności – nowe miejsce.
Dzisiaj
planowałam zwiedzać miasto, więc pełna energii pobiegłam do łazienki.
Umyłam siebie,
umyłam dokładnie zęby, przeglądając się uważnie w lustrze. Wysuszyłam też włosy i poszłam
wybrać odpowiedni strój. Postawiłam na podarte jeansy, białe Adidasy Superstar
na koturnie i czarną koszulę w cętki z kolekcji Nicka Grimshawa dla Topman.
Pewna, że
prostownica zdążyła się nagrzać wyprostowałam włosy i zabrałam się za delikatny
makijaż oczu i skontrastowałam go z bordowo-fioletową szminką.
Byłam
zadowolona ze stanu, do którego właśnie się doprowadziłam.
Nucąc cicho pod
nosem, poszłam zrobić na szybkie śniadanie owocowe Smoothie.
–
Dobry… – Wszedł zaspany Greg.
– Cześć,
jak się spało? – spytałam.
– Dobrze,
dziękuję. Długo hałasowałyście – stwierdził z uśmiechem, opierając się na
blacie kuchennym.
– Przepraszam.
– Nic
się nie stało – zaśmiał się. – Widzę, że mamy do czynienia z kolejną zieloną.
– Kolejną?
– No
tak – potwierdził ze skinieniem głowy.
– A
pierwszą jest?
– Sophie.
Też żywi się tą całą zieleniną. Wyjście na pizzę? Zapomnij!
– Soph
wygląda na genetycznie chudą.
– No i
jest. Ale co z tego. To przecież dla lepszego samopoczucia.
– No
to ja z kolei panicznie boję się, że znów przytyję – przyznałam – ale znalazłam
równowagę i moja waga od roku stoi w miejscu. Zrobić ci też?
– Jakbyś
była tak uprzejma, nie pogardziłbym. Zrobię sobie do tego tosty.
Na zewnątrz
było bardzo przyjemnie. Ciepło, ale niezbyt gorąco. Dokładnie tak jak lubiłam.
Na pierwszy
ogień poszło ścisłe centrum Londynu. Ze względu na wakacyjny okres wszędzie
roiła się masa ludzi, ale może to charakterystyka Londynu, niekoniecznie tego
że wszyscy na całym świecie lubią odpoczywać, gdy jest ciepło.
Spędziłam
godzinę w kolejce do London Eye, żeby zobaczyć panoramę Londynu, przeszłam się
koło Big Bena i Westminster Abby, a później do National Galery. Nawet nie wiem
kiedy zrobiła się druga po południu.
Wtedy też
doczekałam się SMSa od Sophie.
Słońce, napisz mi gdzie jesteś.
Przyjadę do Ciebie i pojedziemy do fajnej kawiarni na Portobello Road. S. X
Określiłam
swoje położenie i pięć minut później już szłyśmy razem w kierunku stacji metra.
Osobiście
wolałam warszawskie metro. Było dużo bardziej przestronne i czyste. Poza tym tu
miałam wrażenie, że jest strasznie gorąco, duszno i sucho. Oczy piekły mnie już
po dziesięciu minutach jazdy.
Wyjście z
podziemi powitałam z ulgą.
Niewiele
mówiąc ze względu na dużą ilość ludzi, których ze skupieniem musiałyśmy wymijać,
szybkim tempem doszłyśmy do ulubionej kawiarni Sophie.
Ze względu
na natężenie ruchu oraz to że w Anglii obowiązywał ruch lewostronny, na
chodnikach panował potworny bałagan. Ci stąd szli z lewej strony, część z nich
próbowała przypasować się do przyjezdnych, dla których naturalne jest
poruszanie się po prawej stronie i vice versa. Tym samym droga zamieniła się w
grę komputerową.
Weszłyśmy do
przestronnego miejsca. Zakochałam się w nim na wstępie. Było jasno, białe ściany
dodawały surowości wraz z czarnymi metalowymi lampami zwisającymi z sufitu,
jednak porozwieszane gdzieniegdzie samotne żarówki oraz drewniane wstawki
sprawiały, że miejsce było totalnie urocze.
Podeszłyśmy
do kasy, nad którą wisiał wielki czarny prostokątny znak z białymi wielkimi
literami układającymi się w słowo COFFEE.
– W
czym mogę pomóc? – spytała młoda brunetka, najprawdopodobniej w naszym wieku.
– Poproszę
dużą Cafe Late na mleku bezlaktozowym oraz sałatkę owocową – zadecydowała od
razu Sophie.
– Pięć
funtów – Skasowała ją dziewczyna.
Soph podała
kartę i poszła zająć miejsce.
– Ja
również poproszę dużą Cafe Late, ale na mleku sojowym i croissanta z szynką.
– Pięć
dwadzieścia – poinformowała mnie, gdy wbiła moje zamówienie na kasę. Podałam
jej swoją kartę płatniczą i dołączyłam do Sophie.
– I
jak wrażenia? – spytała.
– Jeśli
chodzi o miejsce, czy zwiedzanie? – dopytałam.
– Chodziło
mi o zwiedzanie, ale możesz odpowiedzieć na oba pytania.
– To miejsce jest ekstra! – podekscytowałam się. – A jeśli chodzi o miasto, to od
zawsze byłam w nim zakochana. Dzisiaj widziałam po raz kolejny panoramę Londynu z London Eye,
trochę pospacerowałam i przeszłam się do National Gallery. Jutro planuję
spędzić pół dnia w muzeum Victorii i Alberta.
– O
matko! To moje ulubione. Jestem tam raz w tygodniu. Strasznie mnie inspiruje i
daje siły. Mimo że znają mnie tam już wszyscy to za każdym razem odkrywam coś
nowego.
– Ja
byłam tam ze dwa razy i do tej pory nie zobaczyłam nawet połowy tego, co mają.
Nie mówiąc o wystawach czasowych – odpowiedziałam. Cieszyłam się, że ma bardzo
podobne podejście do sztuki.
– W
Polsce też macie takie muzeum? – spytała.
– Raczej
nie. Ale mamy na przykład galerię sztuki nowoczesnej Zachęta. Często tam
bywałam.
– Kiedyś
musisz nas zabrać do Polski. Nigdy tam nie byłam, a skoro już mamy cię u nas to
możesz pokazać nam swoje miejsce od kuchni.
– Ok.
Jeśli kiedyś będziecie chcieli zobaczyć Polskę służę pomocą. W ogóle muszę
zrobić zakupy ubraniowe w najbliższych dniach, bo nie wiem czy dzisiaj będzie
mi się chciało. Możesz mi polecić jakieś miejsce?
– Ja
zawsze robię zakupy w Selfridges i ze względu na uczelnię, resztę rzeczy kupuję
raczej na Oxford Street. Na początek przyszłego miesiąca możemy pojechać do
butiku Outnet jeśli masz ochotę.
– Mają
sklep?
– No
jasne.
– To z
wielką chęcią. A fryzjer? Muszę znaleźć kogoś, kto weźmie moje włosy pod
opiekę. Ty powinnaś się w tym przede wszystkim orientować – zaśmiałam się.
– Robię
praktyki w Bleach London.
– No
co ty?! Serio? – niedowierzałam. Strasznie jej zazdrościłam.
– Tak.
Ja raczej wybielania się nie podejmę, bo jestem zwolenniczką naturalnych
kolorów i makijaży, niż ekstremalnych zabiegów na włosach, ale mogę cię na
jutro umówić do Bleacha.
– Nie…
- odmówiłam cichym jękiem. – Nie stać mnie na to.
– Nie
musisz się tym martwić. Moi znajomi nie płacą – wyjaśniła, puszczając mi oko.
– Będzie
mi głupio.
– Wcale
nie musi być.
Wyciągnęła z
torby iPhone’a.
– Hej!
– pisnęła do kogoś po drugiej stronie. – Słuchaj, moja nowa współlokatorka ma idealne, piękne, białe włosy,
ale chce pokryć odrost i pewnie odrobinę ściąć. Zajmiesz się tym?... Jutro?...
Piętnasta? – Tym razem zwróciła się do mnie, a ja nieśmiało potwierdziłam. –
Pasuje. Kondycja? – Zaczęła mi się uważnie przyglądać. – Jak na białe włosy, bardzo dobra. – Wzięła w dłonie pasmo. – Nie są suche. Może odrobinę końcówki,
ale nie musisz ich ruszać… No dobra… To do jutra.
Sophie
rozłączyła się.
– Jesteś
umówiona na jutro na piętnastą. Pójdziemy razem, a wcześniej jeśli nie masz nic
przeciwko oprowadzę cię, może z Noe, po muzeum Victorii i Alberta, okej?
– Idealnie.
Dziękuję, że tyle dla mnie robisz.
– Od
wczoraj stałaś się członkiem naszej rodziny.
Po kawie
zdecydowałyśmy pojechać jednak na szybkie zakupy. Kupiłam sobie dwie proste
białe koszule w COS oraz czarne cygaretki, które były na przecenie i kilka par
bawełnianych majtek – zwanych przeze mnie majtkami okresowymi – w H&M.
Musiałam też
wstąpić na chwilę do Banana Republic, korzystając z dobrodziejstw sklepu,
którego w Polsce do tej pory nie mogłam uświadczyć. Nawet nie wiem czemu, bo
sklep był naprawdę dobry jakościowo i proponował klasyczne kroje w bardzo
ładnej formie.
– Chcesz
ze mną obejrzeć jakiś film? – spytała Noelia wychylając się zza drzwi do mojego
pokoju. Jej głos brzmiał na lekko przybity. – Mam wino? – pokazała butelkę,
żeby mnie zapewnić o tym fakcie i jednocześnie pomóc w podjęciu decyzji.
– No
dobra. – Lekko się uśmiechnęłam, odkładając laptopa na bok.
Od razu
wpakowała się do mnie do łóżka.
– Coś
się dzieje? – spytałam.
– Tęsknię
za Grace – wyjaśniła, układając usta w podkówkę.
– To w
takim razie musimy obejrzeć jakiś wesoły film – zaproponowałam.
– Co
proponujesz?
– Stażystów
z Wilsonem i Vaughanem?
– Niech
będzie.
– To
poczekaj, ściągnę kapę, ułożymy się w pościeli.
– Okej.
To ja pójdę po chipsy w tym czasie – stwierdziła i zniknęła za drzwiami.
Ja w tym
czasie ściągnęłam przykrycie łóżka oraz ozdobne poduszki i przebrałam się w za
dużą koszulkę do spania i majtki.
Gdy Noelia
wróciła kazałam jej ściągnąć jeansy, żeby było jej wygodniej i żeby nie było jej
jutro cały dzień zimno.
Znalazłam
film, a Noe odkorkowała butelkę.
Otworzyłam
paczkę solonych Walk’s. Oczywiście nie mogło zabraknąć octu. Nie rozumiałam
nigdy po co chipsy zalewać dodatkowo octem, ale z jakiegoś powodu polubiłam ten
smak.
Gdy
skończyłyśmy butelkę wina Noe się we mnie wtuliła, kładąc głowę na mojej klatce
piersiowej.
– Nie
przeszkadza ci, że tak robię? – spytała mnie.
– Nie
– odpowiedziałam zupełnie szczerze.
– Większość
dziewczyn boi się jak dowiaduje się, że lubię inne dziewczyny.
– Jestem
biseksualna – przyznałam – i nie wyczuwam od ciebie żadnych znaków, więc się
nie boję.
– Naprawdę?
– zaskoczyłam ją. Podniosła się, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
– To
znaczy… Podobają mi się dziewczyny i czasami na jakichś imprezach działy się
różne rzeczy, ale w związku nigdy z dziewczyną nie byłam. Myślę, że jednak
potrzebuję silnej męskiej ręki – zaśmiałam się.
– Ale
niespodzianka! A wydajesz się być taka niewinna. – Mówiąc to krzywo się
uśmiechnęła. – Raczej wyczuwam między nami siostrzaną wibrację, nie romantyczną
jeśli mam być szczera. Oczywiście bez obrazy, bo jesteś śliczna. – Pospieszyła z wyjaśnieniami.
– Ja
też – odpowiedziałam i podniosłam rękę, żeby mogła z powrotem zająć uprzednią
pozycję.
Głaskałam ją
delikatnie po ramieniu.
– Kocham
ją, wiesz? – powiedziała nagle.
– Kiedy
znów się zobaczycie?
– Nie
wiem czy się zobaczymy. Ona ruszyła dalej. Nie potrzebuje mnie. Wydaje mi się,
że traktowałam to trochę inaczej. Ona raczej nie chce się teraz wiązać.
Potrzebuję po prostu trochę czasu, żeby to przełknąć.
– Mogę
ci jakoś w tym pomóc? – spytałam.
– Nie.
Muszę sama to przetrawić. To co teraz robisz w zupełności wystarczy.
Chwilę
później dziewczyna zasnęła wtulona we mnie.
Była urocza
i totalnie zakochana w tej całej Grace. Nie poznałam jej, ale trochę bawiła się
uczuciami Noe, co nie wzbudziło mojej sympatii.
*
Hej! Dzisiaj mój pierwszy pełny
dzień w Londynie. Zaczęłam od zwiedzania najbardziej sztandarowych miejsc,
które każdy przyjeżdżający odwiedza jako pierwsze, czyli London Eye – diabelski
młyn z dużymi kapsułami pozwalającymi na obejrzenie panoramy całego Londynu,
zrobiłam sobie spacer po centrum, a potem zwiedziłam National Gallery, żeby na
koniec dnia udać się z moją nową współlokatorką Sophie do niesamowicie
klimatycznej kawiarni przy Portobello Road. Polecam wszystkim, przy okazji
wizyty w Londynie. Jeśli ktoś chciałby dokładniejsze namiary – piszcie.
Później razem z Sophie
pojechałyśmy na szybkie zakupy. Wrzucam zdjęcia do galerii!
Przed chwilą oglądałam z moją
drugą współlokatorką Noe film. Dużo rozmawiałyśmy i bardzo się cieszę, że
trafiłam na towarzystwo takich osób.
Jutro dzięki Sophie idę odświeżyć
włosy w salonie Bleach London, o czym jak dobrze wiecie zawsze marzyłam.
Mam nadzieję, że wasz dzień był
udany. Dobranoc!
***
Mam nadzieję, że podoba się forma opowiadania, czyli rozdział plus wpis Ellie i zdjęcie.
Jeśli macie jakieś sugestie, uwagi zapraszam do komentowania. Będzie mi bardzo miło.
Bardzo podoba mi się ten sposób, jest zupełnie inny i zdjęcie jest naprawdę ogromnym wspomagaczem, żeby wczuć się w jakiś moment opowiadania i bardziej to widzieć. Jezus sama chciałabym jechać do Londynu bo kocham to miasto chociaż na jeden dzień, zazdroszczę wszystkim, którzy tam byli :/ rozdział cudowny, kocham Sophie i Noe, widać, że obie ją polubiły i wzajemnością. Szkoda mi bardzo Noe bo musiała naprawdę kochać tą Grace. I jestem w szoku bo sama myślałam, że Ellie to bardziej taka cichutka myszka, a tu proszę jakie zaskoczenie i myślę, że zaskoczy jeszcze nie raz. Podoba mi się jej kolor włosów strasznie, sama bym mogła taki mieć. No to w sumie więcej nie piszę, bo czuję się trochę nachalnie XD czekam na nexxta :D xx
OdpowiedzUsuń