wtorek, 26 grudnia 2017

49. By Your Side

Kochani,
z okazji świąt wstawiam nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba, ponieważ wielkimi krokami zbliżamy się do końca. Będzie jeszcze tylko rozdział 50 oraz epilog, także wiecie ;)


Kupiłem w Starbucksie dwa flatwhite’y i znalazłem ławkę w pobliżu London Bridge Hospital, gdzie jakieś dziesięć minut temu weszła moja dziewczyna. Nie miałem siły siedzieć w samochodzie.

Potwornie się denerwowałem. Chciałem dla niej jak najlepiej i nie mogłem wyobrazić sobie w sytuacji, w której byłbym bezsilny. Pragnąłem stać na straży jej życia i być w każdej chwili gotowym, aby wyjść przed szereg i osłonić ją ciałem. Coraz bardziej uświadamiałem sobie, że byłbym w stanie to zrobić. Że chciałbym oddać nie tylko jej, ale i dla niej wszystko co posiadam.

Miałem nadzieję, że siedząc na ławce przy Tamizie, gdzie chcąc nie chcąc otaczała mnie masa turystów, nie zostanę rozpoznany. Siedziałem więc gapiąc się w telefon, udając, że robię coś ważnego. W rzeczywistości klikałem w maile, czy wiadomości, żeby zająć czymś ciągnące się niemiłosiernie minuty.

Poczułem to dobrze mi już znane i przyjemne, choć zarazem dziwne uczucie i odwróciłem się wiedząc, że ją zobaczę.

Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie czarną bluzkę z rękawem trzy czwarte, pomarańczową, długą plisowaną spódnicę w kwiaty, czarne zamszowe botki oraz plecak Chloe do kompletu. Na wierzch narzuciła ogromny, gruby szal w czaszki, aby osłonić się przed wiatrem i chłodem listopadowego popołudnia.

Nie lubiła, gdy było za gorąco i nie mogłem wyjść z podziwu, że jest tak lekko ubrana. Choć pogoda dzisiaj była dość ładna, a słońce odbijało się w jej włosach.

Zauważyła mnie i zaczęła iść w moim kierunku, ale brak uśmiechu z jej strony trochę mnie zmartwił. Nie była zła, ale mogłem łatwo stwierdzić, że smutna lub zawiedziona.

Siadła obok mnie i przygryzła wargę, a ja wręczyłem jej kawę w już świątecznym kubku.

– I jak? – spytałem, nie mogąc wytrzymać już tej niepewności.

Wzięła trzy głębokie wdechy, żeby się uspokoić, ale nie przyniosło to pożądanych skutków, więc z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Zacisnęła powieki, odstawiła kubek i schowała twarz w dłoniach, podpierając się na łokciami na kolanach.

Bałem się ją dotknąć, ponieważ widziałem jak usilnie stara się opanować emocje i nie chciałem, aby moja chęć pomocy sprawiła, że okaże swą bezsilność wśród ludzi. Nie chciała tego ponad wszystko.

– Ellie, co się dzieje? – spytałem cicho.

Wzięła oddech, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowo nie wydostało się z jej ust.

– Jest dobrze, czy źle? – zadałem kolejne pytanie, nie mogąc znieść jej bólu.

– Nie wiem – jęknęła ledwo słyszalnie.

– Co to znaczy?! – dopytywałem.

Podniosła na mnie wzrok, a ja dałem jej chusteczkę. Od razu wytarła nią oczy tak, aby się nie rozmazać.

– Nie mam nawrotu, choć będę mieć zabieg – powiedziała w końcu, nieco głośniej.

Moje ciało się rozluźniło. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego jak spięty jestem.

– Kiedy?

– Po nowym roku. Elliott powiedział, że będę potrzebowała trochę czasu, żeby dojść do siebie i ponieważ nie jest to nic pilnego, to woli, żebym święta i nowy rok spędziła z najbliższymi ciesząc się z nich, a nie w szpitalnym łóżku.

– Jest to całkiem niezła wiadomość. Co jest w takim razie złą? – spytałem prosto z mostu. Sam chciałem wiedzieć co ją martwi i być może jakoś pomóc.

– Są bardzo nikłe szanse na to, że będę mogła mieć kiedyś dzieci – szepnęła, ale usłyszałem to bardzo wyraźnie. Znów schowała twarz w dłoniach, a ja tym razem mocno ją przytuliłem.

– Co znaczy nikłe? – spytałem, czując pustkę, mimo że Ellie znajdowała się teraz w moich ramionach.

– Byłby to raczej cud.

– Jesteś pewna?

Pokiwała głową i wtuliła się we mnie, obejmując mnie pod kurtką i zaciskając pięści na mojej koszulce.

– Ellie, wszystko się ułoży. Zobaczysz – powiedziałem jej, ponieważ nie umiałem wymyślić nic lepszego.

Wzięła jeszcze jeden głęboki oddech i wyswobodziła się z moich ramion. Znalazła wewnątrz siebie siłę, aby się przed wszystkimi zamknąć. Nie znosiłem tego. Otarła łzy i spojrzała na mnie pozbawionym emocji wzrokiem.

– Przepraszam, Harry. To nieodpowiednie miejsce. Nie powinnam była sobie na to pozwolić.

– Ellie… – zacząłem, ale pokręciła głową.

– Idziemy do samochodu? – spytała, a ja się zgodziłem.

Wzięła swoją kawę i ruszyła w kierunku, w którym zaparkowaliśmy.

Bez słowa wsiadła do samochodu, nie czekając aż otworzę jej drzwi.

Byłem poddenerwowany obecną sytuacją, a ona tego nie ułatwiała. Nie mogłem jednak wybuchnąć. Musiałem być dla niej oparciem – szczególnie teraz, choć to co powiedziała bardzo kolidowało z moimi planami i przekonaniami.

– Odwieziesz mnie do mieszkania? – odezwała się, gdy zająłem miejsce obok.

– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałem. Odpaliłem silnik i ruszyłem kładąc jej dłoń na udzie, ale nie rozluźniło to jej spiętego ciała.

Nie znosiłem, gdy zamykała się przede mną. Nie umiałem jej wtedy wyczuć.

Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Wiedziałem, że zaczyna się łamać, ale nie wiedziałem jak z nią teraz rozmawiać, a tym bardziej o czym.

Nawet nie pofatygowaliśmy się, żeby włączyć radio.

Gdy dojechaliśmy na miejsce po raz pierwszy na mnie spojrzała. Dostrzegłem ból.

– Chcesz, żebym wszedł na górę? – spytałem, wyczuwając jej dystans w stosunku do mnie.

Pokręciła głową.

– Nie mogę ci tego zrobić – powiedziała w końcu, ledwo słyszalnie, łamiącym się głosem.

– Ellie… – Znów pokręciła głową, prosząc mnie o ciszę, ale tego nie uszanowałem. – Technologia i medycyna idzie do przodu. Nie możemy zakładać, że coś co jest nie możliwe teraz będzie takie samo za kilka lat.

Lekko się uśmiechnęła, ale był to raczej ironiczny uśmiech, pozbawiony jej dobroci. Zacisnęła usta. To co powiedziałem było raczej niefortunne, ale nic nie powiedziała.

– Na pewno nie chcesz żebym poszedł z tobą na górę? – spytałem, nieprzekonany tym, że to dobry pomysł.

– Tak. Chcę pobyć trochę sama – odpowiedziała.

Zabolało mnie to, ale musiałem uszanować tę decyzję.

Dała mi buziaka w usta i wyszła. Patrzyłem jak wchodzi do budynku.

Gdy drzwi się za nią zamknęły włączyłem muzykę na tyle głośno, żebym nie mógł myśleć i zanim się zorientowałem byłem w Holmes Chapel.

Wiedziałem co robiła. Odpychała mnie. Nie chciała, żebym czuł się „zobowiązany” do bycia z nią, gdy nie jest zapewnić tego na czym najbardziej zależało mi w przyszłości.

Wyłączyłem muzykę i wysiadłem pod moim rodzinnym domem. Gdy przeszedłem przez furtkę widziałem jak mama wygląda przez firanki w kuchni.

Otworzyła mi drzwi, zanim zdążyłem nacisnąć dzwonek.

Gdy znalazłem się w środku, poza wzrokiem świata zewnętrznego, wpadłem Anne w ramiona i zacząłem płakać.

Bałem się. Nie wiedziałem co się wydarzy. Nie wiem, czy byłem na to gotów.

Tak bardzo chciałem mieć wszystko pod kontrolą.

– Kochanie, co się dzieje? – spytała zatroskana.

– Ellie… – powiedziałem, ale nie byłem w stanie nic dodać, ponieważ głos ugrzązł mi w gardle.

– Zraniła cię? Rozstaliście się? – zgadywała.

Pokręciłem głową, ale poczułem, że lekko się rozluźnia. Nie wiem jak długo staliśmy w przedpokoju, ale pozwoliła mi się wypłakać.

Doszedłem do momentu, w którym z moich oczu nic nie chciało już lecieć, a mój oddech się uspokoił.

– Chodźmy do salonu. Zaparzę herbatę – zaproponowała mama. Cała Anne. Miałem wrażenie, że każde zło świata była w stanie zwalczyć herbatą.

Usiadłem na kanapie, a ona dołączyła do mnie po kilku minutach.

– Mów co się dzieje – poprosiła.

Schowałem twarz w dłoniach, żeby samemu wszystko sobie poukładać.

– Okej, to muszę zacząć chyba od samego początku, więc od razu powiem ci, że to nic co zagraża życiu El.

Pokiwała głową. Wydawała się być coraz bardziej ciekawa i zarazem niepewna tego, co miała usłyszeć.

– Ellie kilka lat temu zachorowała na raka jajników, udało jej się to pokonać. – widziałem jak drgnęła słysząc „rak”. Wciąż opłakiwała Robina, który zmarł kilka miesięcy temu. Nawet nie miałem możliwości, żeby poświęcić jej tyle czasu ile potrzebowała. Twierdziła jednak, że wszystko jest dobrze, ponieważ byli przygotowani na takie zakończenie i mieli czas, żeby jak najlepiej go wykorzystać. – Przez ostatnie lata wszystko było okej – ciągnąłem – ale pojawiły się u niej jakieś niegroźne zmiany, najprawdopodobniej będące skutkami ubocznymi leków, które brała. Będzie mieć po świętach zabieg. Dzisiaj była u lekarza, który wszystko jej wyłożył.

– To chyba dobrze, że wszystko będzie dobrze i że to nic groźnego.

– Tak, mamo. Bardzo dobrze. Okazało się przy okazji, że Ellie raczej nie ma szans na to, żeby mieć dzieci.

– Czy to jest problem? – spytała zaskoczona.

– Wiesz, że zawsze chciałem mieć dużą i głośną rodzinę. No i nagle, gdy w końcu znajduję kogoś na kim mi zależy i z kim być może wiązałem takie nadzieje, okazuje się, że nigdy nie będzie mi w stanie tego dać.

– Zostawiłeś ją z tym samą?

– Próbowałem ją uspokoić, pokazać, że to nic wielkiego, że to nic nie zmieni, ale zamknęła się przede mną i mam wrażenie, że za wszelką cenę próbowała mnie od siebie odepchnąć. Tak jakby już mnie nie chciała. Powiedziała, że chce być sama i poszła do siebie.

– Kochasz ją? – gdy mnie o to pytała, złapała moją dłoń.

– Nie wiem, mamo. Jesteśmy ze sobą tak krótko i zdarza nam się stosunkowo dużo nieporozumień. Nie chcę użyć „kocham cię”, bo wiesz jak to wygląda u mnie. Angażuję się, mówię to i uciekam, gdy dziewczyna zaczyna dawać sto procent swojego zaangażowania.

– Harry, związek zawsze musi być zdroworozsądkowy, ale przede wszystkim musisz podążać za sercem. Nie możesz myśleć, że skoro powiedziałeś w przeszłości „kocham cię” i uciekałeś z przerażeniem, że ktoś odpowiedział ci to samo, to za każdym razem będzie tak samo. W przypadku Ellie powinieneś iść za sercem. Myślałam, że zauważyłeś, że działanie przy niej tak, jak podpowiada rozsądek nie działa.

– Mamo, to nie takie proste…

– Zależy ci na niej. Jesteś od niej uzależniony od pierwszego dnia, gdy ją poznałeś. To nie jest miesiąc, czy nawet trzy miesiące. Znacie się długo i z jakiegoś powodu nie potraficie się od siebie uwolnić. Pomyśl sercem. Zastanów się co czujesz. Co by się stało, gdyby nagle zniknęła z twojego życia. Zastanów się, czy w ogóle dopuszczasz taką możliwość i powiedz mi, czy ją kochasz.

– Kocham – szepnąłem, uświadamiając sobie, że mama ma rację.

– W takim razie nie powinieneś dać się odepchnąć. Ona na pewno jest przerażona i nie chce, żebyś czuł się zobowiązany do bycia przy niej tylko dlatego, że w jej życiu nie układa się po jej myśli.

– Jej były chłopak był z nią przez całą jej chorobę i zerwał, gdy tylko dowiedział się, że pokonała nowotwór – powiedziałem, potwierdzając słowa Anne.

– Czy gdyby byli po ślubie i okazało się, że nie może mieć dzieci. Zostawiłbyś ją?

– Oczywiście, że nie – oburzyłem się, że mogła tak pomyśleć. – Ale wiesz, że ta sytuacja jest trudna.

– Na pewno. Zarówno dla ciebie jak i Ellie. Dla niej nawet bardziej, ponieważ będzie się czuła odpowiedzialna za to, co się dzieje. To może dla ciebie brzmieć teraz głupio, ale jest dużo sposobów na posiadanie potomstwa. Niekoniecznie ciąża. Może to być też adopcja, in vitro lub surogatka. Nie powinno wam to spędzać snu z powiek.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem. To była dobra decyzja, żeby tu przyjechać i usłyszeć te wszystkie słowa od własnej matki. Dzięki temu wszystko zaczęło powoli układać się w mojej głowie.

– Harry, Ellie wydaje się być naprawdę cudowną dziewczyną. Nigdy nie widziałam cię tak szczęśliwego jak z nią. Podjęliście kilka głupich decyzji, których nie popieram. Myślę, że straciliście mnóstwo cennego czasu, w którym moglibyście być ze sobą szczęśliwi.

Przewróciłem oczami, a ona się zaśmiała.

– Myślę, że powinieneś zaprosić ją do nas na święta. Myślę, że razem wszystko możecie przetrwać, ale chciałabym ją w końcu oficjalnie poznać.

– Przecież znasz, mamo.

– Ale jako dziewczynę Louisa, a nie Harry’ego.

Westchnąłem. Znowu będzie mi wypominać jeden z najgłupszych pomysłów świata.

– Nie wiem jak mogłem wpaść na coś tak beznadziejnego… – jęknąłem.

– Bałeś się, Harry. Widziałam ile ta dziewczyna dla ciebie znaczy.

– To dziwne, że tak myślisz, bo ja tego jeszcze nie wiedziałem.

– Bo jesteś ślepy. Zbyt długo podchodziłeś do związku jak do biznesu i kontraktu. Nie pozwalałeś sobie na romantyzm i troskę. Nie mogę się doczekać aż Ellie zostanie moją synową.

– Mamoooo – przeciągnąłem.

– Wiem co mówię. Z resztą nie pierwszy raz. Gdy będzie po wszystkim powinieneś zabrać ją na wakacje w jakieś ciepłe przyjemne miejsce. Na dłużej. Może w lutym? – zaproponowała – Żebyście zapomnieli o złych i nieprzyjemnych rzeczach.

Przygryzłem wargę rozważając ten pomysł.

– A kto wie, być może do tego czasu oswoisz się z myślą, że nie możesz bez niej żyć i wydarzy się tam coś więcej…

 

Ruszyłem od Anne i miałem trochę czasu, żeby jeszcze raz przemyśleć to co usłyszałem.

Mama miała rację nie wyobrażałem sobie, żeby mogło jej nie być w moim życiu. Potrzebowałem jej obok jak powietrza i chyba po raz pierwszy wszystko było dla mnie tak jasne i proste.

Zatrzymałem się tylko raz, żeby kupić jej Dunkin’ Donuts na poprawienie humoru i najszybciej jak tylko potrafiłem wróciłem pod budynek, w którym mieszkała.

 

Odepchnięcie go wtedy było jedną z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu. Był dla mnie wszystkim i wiedziałam jakie są jego największe marzenia. Nie dotyczyły one kariery zawodowej, pieniędzy, dziewczyny, samochodu, czy nieruchomości. Jego marzeniem były dzieci. Pozwoliłam sobie nieśmiało myśleć o tym, że skoro zaczął traktować nas poważnie, to może kiedyś ja będę mogła dla niego to marzenie spełnić. Okazało się, że nie będzie nam to dane.

Tak bardzo jak zależało mi na tym, żeby z nim być, nie chciałam, żeby tkwił w czymś co dla niego nie ma przyszłości.

Gdy się o tym dowiedział był przerażony i zagubiony. Chciał dla mnie dobrze i chciał zrobić co wypada, ale nie chciałam go do tego zobowiązywać.

Cieszyłam się, że jestem dzisiaj sama w mieszkaniu. Było już późno i bez skrępowania mogłam iść do kuchni, żeby zrobić sobie Earl Greya i poszukać czegoś słodkiego.

Tym niemniej zaskoczył mnie dzwonek do drzwi wejściowych.

Otworzyłam je i moim oczom ukazał się wysoki, szczupły brunet.

– Mogę wejść? – spytał i przekroczył próg zanim zdążyłam odpowiedzieć. – Przywiozłem ci pączki. Stwierdziłem, że pewnie potrzebujesz czegoś słodkiego.

Moje serce przyspieszyło. Wszystko było nie tak jak zaplanowałam, ale cieszyłam się widząc go w mieszkaniu. Potrzebowałam jego obecności. Widziałam, że płakał. Miał lekko zapuchniętą twarz i czerwone oczy.

Zanim wykombinowałam co mogłabym mu powiedzieć moje ciało wyrwało się spod władzy mózgu i wtuliło w jego postać.

Słyszałam jak odkłada torbę z pączkami na szafkę w przedpokoju, żeby mocno mnie do siebie przycisnąć.

– Jesteś jak wrzód na tyłku. Nie pozbędę się ciebie, prawda? – spytałam, żeby rozładować trochę atmosferę.

– Harry Styles, do usług.

Gdy mnie puścił poszliśmy do kuchni, wypiliśmy herbatę i zjedliśmy pączki, a potem poszliśmy do mnie.

Położyliśmy się na łóżku z laptopem i zaczęliśmy przeglądać filmy na Netflixie.

W pewnym momencie Harry zabrał mi mojego MacBooka i go zamknął, odkładając na bok. Przez cały czas czułam drobne napięcie. Chciał coś powiedzieć, ale się bał. W końcu zdobył się na odwagę, choć mocno go to stresowało.

Jego zachowanie dawało mi się we znaki. Nie wiedziałam co chce mi zakomunikować.

– Ellie – zaczął, siadając i patrząc w moje oczy.

Objął mnie dłonią w talii.

– Chciałbym, żebyś wiedziała, że to nie ma dla mnie takiego znaczenia. Będę zawsze przy dobie. Okej, fajnie byłoby mieć dzieci, ale kto mówi, że nie możemy ich w przyszłości mieć? Naprawdę uważam, że są sposoby, aby to obejść – zaczął, ale czułam, że to nie wszystko. To co zaczęło dziać się wewnątrz mojego ciała było również ciężkie do opisania. On naprawdę myślał o mnie w takich kategoriach? – Poza tym, Ellie. Gdybym mógł wybrać pomiędzy tobą, a jakąkolwiek inną kobietą i dzieckiem, wybrałbym ciebie. Kocham cię. Cholernie mocno.

– Harry… – jęknęłam, gdyż nie byłam w stanie wypowiedzieć nic więcej. Moje oczy się zaszkliły. Wdrapałam się na jego kolana i mocno przytuliłam. – Ja też cię kocham.

Poczułam jak mocniej mnie do siebie przyciska. Chwilę później złączył nasze usta w pocałunku, który zapowiadał długą i romantyczną noc.

 

Kochani,

mój najlepszy na świecie chłopak próbuje mnie za wszelką cenę utuczyć. Dzisiaj przyniósł nam pączki. Te historie o jarmużu, które opowiada, chyba jednak nie są prawdziwe.

Jak wasze przygotowania do świąt? Wiem, że dopiero początek grudnia, ale okazuje się, że my mamy już plany. Nie mogę ich jednak wam zdradzić.

Czekam na informacje od Was.

Kocham Was

Wasza Ellie xxx

IMG_1374.jpg

9 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział... Dziękuję :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Świetny! <3 Już myślałam, że się nie doczekam kolejnego. Już tylko tyle zostało? Jak ja wytrzymam bez ciebie? :( Jacy oni są uroczy. Czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to już prawie koniec :( rozdział świetny tak jak wszystkie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, kiedy kolejny rozdział? Wchodze tu ostatnio prawie codziennie w nadziei na nową notkę... Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na tym opowiadaniu... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy wstawisz następny rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Może by tak świąteczny rozdział??... :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No to jest chyba lekka przesada....

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętasz jeszcze o nas? Czekamy cierpliwie! <3
    PS. Tych, którzy też czekają na nowy rozdział zapraszam na bloga pewnej dziewczyny. Od jakiegoś czasu czytam i bardzo mi się podoba. Może ktoś się zainteresuje? Komentarze także napewno ją zmotywują :) Podsyłam wam linka:
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń